huhu, wiosna.
Bayern!
Tyle lat oglądania zmagań w lidze mistrzów, w końcu się jednak doczekałem tryumfu bawarczyków. W ogóle mi ostatnie dni upłynęły nie wiadomo kiedy na rozrywce, a tu zaliczenia nadciągają. Pod kątem przygotowań i samego podejścia do sesji podziwiam samego siebie sprzed paruset lat... albo półtora roku.
W sumie jedyną w miarę ciekawą odkocznią od rutyny zajęć był zjazd elity specjalnej, czyli debata na temat czegoś, w co jakoś zamieszane było macierzyństwo nieletnich. Później w rozmowie mnie przelotnie zastanowiło, jak to jest, że najbardziej podobała mi się część poświęcona ich sytuacji prawnej, wypełniona w sumie prawniczym kazaniem.
No a skoro już o czymś innym mowa, to moją dzisiejszą walkę z bajzlem w blaszaku - ileż to rzeczy trzeba nagle zrobić, ta cała sesja jak magnes zdaje sie przyciągać mnóstwo zajęć - przerwała niespodziewana wizyta paru znajomych z liceum. Zaliczę ją jak najbardziej na plus, trochę mi brakowało ostatnio jakiejś spontaniczności. Chyba kiełkuje mi w głowie pewien pomysł, ale... no właśnie, może najpierw wypadałoby coś zaliczyć. Socjologio, czemu Ty jesteś tak nużąca.
ps: będzie ognisko.