Rozdział 4 .
Rano ubrałam się i zjadłam płatki . Czułam się jakbym była tam od zawsze . W końcu nadszedł czas żeby zadzwonić do tego chłopaka . Muszę po prostu odzyskać telefon . Wybrałam mój numer na telefonie . Kilka sygnałów . Odebrał .
-Halo ?
-Ej słuchaj pomyliliśmy się telefonami . Czy moglibyśmy się jakoś spotkać żeby się odmienić ?
-Pewnie . To gdzie się spotkamy ? zapytał .
-Nie wiem.
-To może w parku obok Oak Street ?
-Jasne udałam jakbym wiedziała gdzie to jest . O 20 ?
-Spoko .
-To do zobaczenia .
-Pa . rozłączył się .
Założyłam sweter i założyłam buty . Byłam gotowa do wyjścia . Zakluczyłam drzwi i pokierowałam się w stronę windy . Wcisnęłam guzik . Jednak nie , to nie był czas na przezwyciężanie strachu . Pokierowałąm się w stronę schodów . Schodziłam i schodziłam . piętnaście pięter w dół . Dotarłam . Założyłam torbę na ramie i ruszyłam na miasto . Wyszłam przez szklane drzwi i ruszyłam chodnikiem . Musiałam znaleźć Oak Street . Rozglądałam się po tabliczkach z nazwami ulic . Wszystkie nazwy oprócz Oak Street. Zatrzymałam się przy kobiecie z wózkiem .
-Dzień dobry . Mogłaby mi pani pokazać gdzie jest Oak Street ?
-Ależ oczywiście . Widzisz ten wieżowiec ? wskazała pacem na budynek w którym mieszkałam . Oddalony był o 4 ulice . Kiwnęłam głową . To jest Oak Street kochanie .
-Dziękuję bardzo . Do widzenia .
-Ależ proszę . - powiedziała gdy się oddalałam . Szłam chodnikiem karcąc siebie w myślach . Jak można być tak głupim . No cóż ja mogę . Spojrzałam na zegarek w telefonie chłopaka . Była już 20.30 . Miałam 2 nieodebrane połączenia od mojego numeru , ale nie było już sensu dzwonić bo doszłąm na miejsce . Stanęłam przy fontannie i czekałam . Zobaczyłam postać pędzącą w moją stronę . Zobaczyłam te włosy i oczy . Podeszłąm do niego .
-Myślałem że już nie będziesz chciała odzyskać telefonu powiedział .
-Niby czemu . Nie potrzebny mi twój telefon . A teraz daj mi mój .
-Jestem Louis . powiedział .
-Nie obraź się , ale nie obchodzi mnie to . Chcę tylko odzyskać telefon .
-Ale wypadałoby chociaż powiedzieć jak masz na imię . zaśmiał się .
-Indiana . powiedziałam . Zaśmiał się jakby w moim imieniu było coś śmiesznego . Takie zachowanie doprowadzało mnie do szału . Podałam mu telefon i wyrwałam mój . Nie chciałam z nim już gadać . Zwróciłam się w stronę bramy parku . Wyciągnęłam telefon z kieszeni . 22.05 . Świetnie ! Pierwszy dzień i już jej podpadnę .
-Indiana ! zawołał ktoś za mną . Wiedziałam że to Louis . Przyśpieszyłam kroku . Ruda ! odwróciłam się , biegł za mną . Ruszyłam dalej . Indiana . odwróciłam się .
-Czego ty chcesz ? Nie mam czasu .
-Chcę porozmawiać , poznać cię .
-Nie dzisiaj . Wybacz .
-Masz mój numer w telefonie , dzwoń jakbyś coś chciała .
-Jasne uśmiechnęłam się sztucznie Nara . powiedziałam i ruszyłam do domu . Ciemno się zrobiło. Weszłam na 15 piętro , umyłam się i położyłam do łóżka . Postanowiłam jeszcze zadzwonić do mamy , ale ona nie odbierała . Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit .