photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

"Dopiero po kilku dniach Austriacy wyjaśnili nam, o co szło. Okazało się, że cała nasza produkcja komór zamkowych do pistoletu maszynowego z ostatnich kilku miesięcy nadawała się tylko na złom i musiała być odesłana do huty na przetopienie. W zakładach montażowych pistoletów maszynowych w Suhl (Turyngia), dokąd szły nasze części, nie można było złożyć z nich żadnego pistoletu. Przyczyną tego, jak mówili majstrowie, był błąd w planach operacyjnych wykonanych w biurze konstrukcyjnym niemieckiego przemysłu zbrojeniowego i zatwierdzonych do produkcji przez odpowiedni organ Oberkommando der Wehrmacht, a więc przez najwyższe hitlerowskie władze wojskowe. Błąd był zrobiony fachowo i tak chytrze, że na podstawie samych planów operacyjnych był w zasadzie nie do wykrycia. Dopiero wyszedł na jaw w montażu, gdy wyprodukowano już setki tysięcy części. Majstrowie podejrzewali, że na samej górze był ktoś, kto służył aliantom i przemycił do planów ten błąd. Fakt, że kosztował on Niemców opóźnienie produkcji pistoletów maszynowych o kilka miesięcy. Jeden z austriackich majstrów powiedział: "Keine Angst, Kameraden, der Kerl ist schon mit seinen Dollars weit im Ausland!" (Nie ma obaw, koledzy, facet ze swymi dolarami jest już daleko za granicą!). Był to sabotaż w grubszym stylu. Ów nie znany nam "kerl" wsypał nielichą garść piachu w tryby hitlerowskiej machiny wojennej. Ze strony nas, więźniów, trudno było oczekiwać jakiegoś zorganizowanego sabotażu w zakładach "Steyr". Doświadczenie obozowe uczyło, że polałoby się dużo krwi, a lało się jej co dzień i tak niemało."

 

/ Nas nie pożarły płomienie / Władysław Zarachowicz

Dodane 21 PAŹDZIERNIKA 2014
559