photoblog.pl
Załóż konto

"Przenoszony kilkakrotnie z celi do celi w oddziale X, przez pewien czas przebywałem w izolatce, która znajdowała się nad celami śmierci. Zwykle w piątek, po ostatnim apelu, z różnych oddziałów wtłaczano do nich skazanych na śmierć, by łatwiej zorganizować zbiorowe ich wywiezienie na egzekucję w sobotę o świcie. Nie chciałbym już nigdy w życiu, za żadne skarby świata, usłyszeć przerażającej mieszaniny głosów z ostatnich godzin życia skazańców. Klątwy, wyzwiska, bluźnierstwa, modlitwy, płacz, szloch, krzyki, śpiewy różnej treści - przywoływały na pamięć biblijną Sodomę i Gomorę... Trudno dziś opisać przeżycie w samotności takiej koszmarnej nocy i momentu wyprowadzania ich rano na egzekucję. Ileż to razy widziałem już tam samego siebie..."

 

 

"Byłem świadkiem na zatłoczonym "targowisku", przy narożniku ulicy Kruczej i Wilczej, gdy jakaś młoda pani z dzieckiem na ręku kupowała od przygodnego spekulanta puszkę mleka skondensowanego. Rzadkość niezwykła i ratunek dla wygłodzonego maleństwa. Strapiona matka, uradowana wyjątkową okazją, porwała puszkę i pyta sprzedawcę, co chce w zamian.

- A co pani da?

- Dam panu pięć dolarów.

- Dobrze, ale to mało. Coś ze złota pani ma? - chytrze zapytuje spryciarz i zabiera banknot.

- Dam panu - i daje złotą pięciorublówkę.

- To mało, jak pani doda jeszcze zegarek - miała go na ręku i wyglądał na złoty - i te dwa pierścionki z palca - z których jeden był obrączką - to mleko będzie pani.

Skonsternowana kobieta rozpłakała się i mówi mu, że da zegarek i pierścionek, ale bez obrączki.

- No to handlu nie będzie - oznajmia kategorycznie nikczemnik, wyciąga rękę po puszkę z mlekiem.

- A właśnie, że będzie - krzyknąłem w tym momencie, stając za nim i waląc go pięścią w ucho. Pod groźbą pistoletu pozwoliłem sobie mu zatrzymać tylko pięć dolarów, po czym przy aprobacie tłumu zaprowadziłem go do pobliskiego aresztu na Wilczej. A byłem tak wściekły, że gdyby próbował uciekać, strzelałbym do niego bez wahania.

Było to już łajdactwo wyjątkowe, ale nierzadkie. Zdarzały się wypadki skrajnego wyzysku przy różnych innych transakcjach. Najwyższą cenę osiągały świece, baterie kieszonkowe, żywność, wódka, papierosy, zapałki. Na przykład za najgorszy papieros - junak, który przed powstaniem kosztował, zdaje się, 8 groszy, płacono 20 złotych, za egipskie po 40-50 złotych, słonina i boczek dochodziły do 10 tysięcy złotych za kilogram. Tanie natomiast lub w ogóle "niechodliwe" były kosztowne futra, cenna garderoba, obrazy, maszyny."

 

 

/ Zerwane sieci / Antoni Borkowski

 

 

Dodane 9 PAŹDZIERNIKA 2024
390