Tą bardzo cienką granicę dostrzegam pod lupą spraw
których jest moc, najbliżej moneta obustronna
ze wszystkich eufemizmów pasuje spośród podstaw
do oceny sytuacji, w której to tak znowu kąsa
Od miłości do nienawiści jak od reszki do orła
bo wciąż mam je na myśli - tak od biedy pozostaw
i ocal rychło jedna z drugą mnie na przyszłość
nie dlatego, że zasługą mą jest to, że nam nie wyszło
W zwykłych relacjach też podupadłyście
ciosem szybkim znienacka mnie znowu na wyjście
z mego wnętrza swym chamstwem jak rzecz potraktowałyście
więc bądź grzeczna tym razem dla mnie, bo zachowam wszystkie
Rzecz jasna te razy - lub cięgi, jak kto woli - zapamiętam
bo nie wpadacie w nawyk tudzież zwyczaj karkołomnych napraw w ten czas
gdy tak bardzo mnie zmuszacie do nienawiści
by w swych emocjach ukradkiem pożegnać myśli
Karkołomnych, bo musiałem się do waszego poziomu cofnąć
a lepiej było się od niektórych z was po prostu odciąć
tak właśnie zrobię, bo nienawiść szybko zniewala głowę otwartą
a zawsze słowem mogę zabić tych, co mnie jak zaskroniec kąsają
A już naprawdę nie chcę tego więcej robić
dlatego ten wiersz, bo pragnę swe serce miłością zdobić
niech puenta jak pomnik nomen omen po mnie zostanie:
Kochaj i rozwijaj się w tym, by podnieść swoje morale!
Ja się tego wcale nie wstydzę, a wręcz dobrze mi z tym
że życie całe gdzieś spłynie, a pamięć powie mi bym
przestał swoje plany stosować znowu w formie obietnicy
i niedokonanych dokonań, by niczym popiół z popielniczki
spłonąć na starcie, gdy z ukrytych barier wgłąb mnie zliczyć
dam radę te wszystkie okazje, które doraźnie słowem w ciszy
przelałbym dawniej na papier - po prostu poprzez ich wpływ
na mnie, zdałem sobie sprawę, że koniec końców coś mnie zniszczy
A w zasadzie mój zapał - by sił nabrać dopiero we śnie
i tam wśród działań znaleźć swoje miejsce
Zawsze mogę więcej zechcieć, by to napotkane szczęście
wziąść w całości, ogarniając po horyzont całą przestrzeń
Taki właśnie jestem, i nic się nie zmienia u mnie pod tym względem
dalej sięgnę i wezmę to, co w matrixie jest niebieskie
Żyję przecież w iluzji swych snów i z nich czerpię to, co jest piękne
by jako życiowy śpioch, po pracy, snu chcieć jeszcze
Nawet będąc w związkach, naczelną zasadą constans
z samym sobą - tak by co noc się kłaść i powstać
z samego rana - dlatego działa tak na mnie rozbrat
między tym jaki jestem, a tym jaki mam być w ich oczach
Obraz codzienności z nimi zaburzał we mnie od lat
wewnętrzny spokój, jaki daje matka natura co dnia
Jestem tym w opór zmęczony na samą myśl o tym, bo znam
samego siebie - choć gdy nadszedł koniec - mogłem nowy początek poznać
To czym dla mnie bodziec był, by w tym trwać
jest jak rozejm z sobą, by na nowo wygrywać
przy czym sam szykując się na powolny wymarsz
z drogi, która mnie trzymała w ryzach, chciałem ciągnąć to, by wytrwać
Tylko po to, by z tych wspomnień stworzyć coś własnego
i natchnąć innych, że przecież można dopłynąć na region
swojej podświadomości - i trafić w sedno, gdzie w ego siła
bo to właśnie Mniłchas ideą wiecznego singla...
... Zmierzając do clou:
M - Miłością
N - Nakieruj
I - Impuls
Ł - Łączności
C - Człowieczej
H - Hojnie
A - Aczkolwiek
S - Samemu
"Od nasycenia po wypalenie i narodzenie jedno z licznych
śledzę każde wydarzenie, by zapomnienie w sedno ziścić
lecz zapomnieć się nie da, choć wybaczyć można wszystkim wszystko
więc gdy wpadniesz w letarg, wciel w etap odpuszczenie sobie krzywd tych szybko"
Zagościłaś w mym sercu, bo chciałaś bym Cię poczuł
jak roślina wyschnie znów, to zaraz spłynie z oczu
to czym wypełniasz je, od kiedy gościsz we mnie
po czym sny spełniasz w dzień od biedy swoim pięknem
Byłem i nadal jestem, jak ta roślina w suszę
żyję i działam, lecz chcę zaznać choćby smaku muśnięć
czyli namiastki tlenu z gorącym uczuciem w parze
bym dziś nakarmił ten mój wciąż oschły budulec marzeń
Zbuduję zasięg jak dawniej tym, czym teraz zrujnuje czas ten
na napisanie po czasie odważnej sentencji w prawdzie
Spróbuję zatem: szukam Cię, lecz nie mogę znaleźć
ukaż się, bym wgląd miał gdzie ukradkiem wtargniesz
Lecz i tak obawiam się, że Cię nie znajdę w całości
co najwyżej w namiastce wśród ludzi u których zagości
taka sama potrzeba - bym dostrzegł Cię w marzeniach
po to by urzeczywistnić to, na co mi pozwala nadzieja
Więc jeżeli Ciebie już nie ma, to nie chcę bez niej umierać
dlatego mnie tak bardzo uwiera pustka, w której znów czekam
obecnie wśród lat, a być może również wśród dekad
na to bym biegał - bo bez Ciebie mogę tylko tu pełzać
Chcę przez ten list ujrzeć Twój pejzaż tu i teraz
by poczuć multum szczęścia i mógł już wrócić z wszechmiar
w jednym kawałku z miejsc tak odległych gdzie Cię szukałem
gdy swe złamane serce w kawałkach dawać im znów chciałem
Im, czyli właśnie Tobie w Twej jak najpiękniejszej odsłonie
wśród tylu kobiet, przez które ciągle wierzę w swój rozejm
z samym sobą, tak by odtąd wtłoczyć mógł we mnie
cały kolor gwiazdy obłok - tak w nocy, jak i we dnie...
Jestem w takim stanie, że jest mi tym łatwiej nanieść
to wszystko co mam teraz w planie, póki mi nie szwankuje pamięć
obecnie przypuszczam że to morze łez z czasem da chęć
do tego by uznać że z korzeniem wyrwę chorobę, której brakuje manier
Bo to chyba właśnie przez Nią co jakiś czas płaczę
próbując się podnosić za każdym razem, gdy w porę nie wstanę
a jak już się poruszę, to z wzruszeń obudzę to co zaniedbane
by się w końcu położyć, gdy zrozumiem że wcale tak nie chciałem
W tej chwili piszę ten wiersz trochę tak, jakbym się żegnał
zanikła we mnie chęć by sobie obiecać tak liczne przejścia
oraz drogi, które mnie inspirują do napisania wiersza
lub by poznać z mnogich wnętrz namiastkę siebie, i na lepsze się zmieniać
Wszystko przejęła rutyna, która stanowi przepaść
ona się ukrywa jak covid w klimacie wojny teraz
a ja napotykając na czeluść, odnajdę się w snach przeważnie
robiąc sobie na przekór - to coś jak depresja z letargiem
Nieważne jak to określić, ważne że motywacja z inicjatywą
już nie planują niespodziewanych u mnie odwiedzin
było mi lepiej dotykać spraw czyichś na żywo
aniżeli teraz, gdy czuję się nikomu niepotrzebny...
Od jakiegoś już czasu coś we mnie umiera
to mnie martwi w trójnasób, bo ponad tydzień się zbieram
do tego by cokolwiek napisać, lecz mi się udziela
nastrój, w którym granica sprawia, że się nie chcę już zmieniać
Zaczyna mi chyba mocno ciążyć ta trzydziestka
która oddala choćby namiastkę chęci na zwycięstwa
rzecz jasna z samym sobą, a góra coraz bardziej się wypiętrza
na którą wchodziłem dotąd - nie mam już chęci by być gdzieś tam
Właściwie sam już nie wiem dotąd prowadzi horyzont
wolę odpocząć niż wdrapywać się ciągle do nikąd
tym bardziej że w pojedynkę się dzieje to wszystko
teraz się rozejrzę czy ktoś nie nadchodzi skądinąd
Doszedłem do tego, że od szlachetnych kamieni
wybieram tańszy zamiennik, niekoniecznie ze srebra
bo to wszystko co mnie spotyka tutaj na ziemi
nie ma znaczenia, gdy przede mną jest wszechświat
I tak jest podejrzewam z każdym - ten kac moralny
związany z przemijaniem dopada w ten czas odważnych
tak samo jak i tych biernych - bo nasz żywot niby coś znaczy
ale tylko dla garstki tych przyjemnych chwil i postaci
Chcę dołączyć do Was, jednocześnie żyjąc pełnią życia
mimo że zło toczy coraz szersze kręgi z ukrycia
a w zasadzie jest na piedestale nie od dzisiaj
tylko od dawna dawien - lecz mnie mimo to nie struł ten życia liszaj
Najmniej o Was wiadomo - właśnie to mnie pcha w wasze kręgi
uczę się od lat żyć na nowo, bo chcę na zawsze skreślić
cały stracony czas za sobą - okiełznać dawne lęki
związane z namową kogoś, bym ciągle starał się wielbić
jeszcze bardziej i jak najmocniej czyjeś kompleksy
nie wiem nawet kim byłem ja dla kobiet z tychże obietnic
ale wiem czego pragnę - aby kiedyś znaleźć i mieć pewność
że zapewne go znajdę - czyli bezpieczny rejon przez ciemność
Posiądziecie kiedyś ziemię na własność, więc jest Wam łatwiej
ja chcę tylko wiedzieć tak bardzo: Czy jeszcze mam szansę?
Czy będzie mi dane - będąc niczym - w namiastce chociaż ochłonąć?
Czy mam już dziś iść tak jak zawsze, gdy Cisi z czoła pot otrą?
Przecież ja drodzy Cisi chcę być tylko jednym z Was
wyszło mi na korzyść zbierać nić i przeżyć, by zakopać przeszły czas
Muszę tylko przez to życie obficie wciąż dreptać
by już jako jeden z Was przejść przez nie po nitce do kłębka
Rzekomo gorszące chwile dla ogółu, są najpiękniejszymi chwilami dla jednostki...
Wstałem rano - szklankę z kawą napierając piję
ale jak ją z czasem kładąc na ten chaos i chlew
zamierzając nanieść jakość na wers albo i wiersz
pamiętam wciąż - zawsze sprawdź co za tekst na złość piszesz
A czemu na złość? A bo od dziś mam z tym problem
Ależ tu grafomanią trąci... - jak z tych wspomnień
znaleźć zbiór, albo patos choćby? - każdy człowiek
na przekór da coś z karkołomnych dawnych podniet
Chociażby w postaci myśli złotej prawdy odmęt;
To ważny, choć barwny wyścig z momentalnych dążeń
do spraw tych, co karmisz nimi swoje wady poprzez
wciąż znany logarytm z chwil tych, co je nazbyt pojmiesz
I zarazem nie potrafisz zliczyć tych, co Ci uciekły
bo kładziesz nacisk na błędy z chwil już nieobecnych
A te co przeminęły bez udziału
twej wiedzy o nich, wtem
zwalasz na brak weny bez ustanku,
więc mendzisz po dziś dzień
Zatem nadejdź weno, bo już nie mam o czym pisać
niech stanie się przełom i wyjdzie ze mnie optymista
chyba że zacznę tworzyć coś od teraz bez weny wgłąb
czyli zamknę oczy, by dojść do sedna z bezbłędnych form
Musiałem powrócić, bo jednak tydzień bez wiersza
w pułapkę obróci coś - lecz ja myślę, że przerwa
dobrze mi zrobiła - przede wszystkim odetchnąłem znów
potem znikąd siła w pędzie przyćmi, co przeszłość wie już
To mój stały rytuał - bez niego me życie jest nudne
pomór słabych wysłucha, lecz przez to wierzyciele sumień
się odzywają częściej niż często, w dobie głuchej pustki
swe oczy karmią mięsem, by jeść to, co zje żuczek z kulki
Dlatego musiałem powrócić, bo nie chcę hodować larw
w postaci kuli, którą toczę od codziennych spraw
rozbijam ją wierszem, by mogła eksplodować
i zanim urośnie, w trakcie tworzenia ją zniszczę od nowa
Tak to musi działać, żebym już nie wariował
szarość studzi zapał, więc przymusem zachowań
ludzi dobrych i przyzwoitych, jest słuchać szybko swego wnętrza
i wzbudzić coś, by z licznych komityw chcieć współgrać tylko z rzeszą szczęścia
Nie sądziłem, że będę jeszcze tego potrzebował
gdzieś błądziłem w swej wierze, że przecież to pojmie głowa
Zeszło ciśnienie ze mnie w pędzie przez to ciągłe: Kocham!
lecz możliwe, że w błędzie jestem, wierząc wciąż, że romans
jest ogniwem - lekiem w bezsensie jest - choć polec można
w tej gonitwie niebezpiecznie - lecz zewsząd - poprzez obraz
z mej głowy, jest dzień w dzień stres, że gdzieś wewnątrz spłonę, bo brak
Jej ciągłych łez - gdzieniegdzie chce przedzierzgnąć coś bez końca
przez wgląd mych przejść bezwzględnie - więc chcę jeno podziękować
że wgłąb tych jestestw, jest fest szelest - pełno monet z konta
Chcę od dziś pewnie przed siebie gdzieś hen wprost dojść, nie błąkać
się, bo czym jest pęd ten we mgle? - jest tłem do wspomnień ofiar
pędzonych gniewem, gdzie zniesiesz ten miesiąc wciąż bez słowa?!
Przeszłość i miękkie serce będzie przez to wzorcem od lat...
Więc chodź i przenieś swe wnętrze w ten rejon, co jest constans
niech to przyniesie szczęście wreszcie - więc ochroń ten obszar!
...
Przez wzgląd na powyższe, pozwoliłem sobie na ten falstart
Przeszłości na pohybel, bo rozliczne Tobie dać znienacka
chciałem pocałunki z bliskością i ciepłem, lecz Twe zatęchłe racje
nie pozwalają tego robić jeszcze na pierwszej randce
Lekarz jest od farmakologii, a uzdrowienie siebie to już przecież moja rzecz.
L - Ludzie
E - Ewoluując
K - Kontrolują
A - Agresję,
R - Rozmnażając
Z - Zawiłą
J - Jestestwa
E - Elokwencję.
S - Swoje
T - Trwożne
O - Obiekcje
D - Dotyczące
F - Fałszu,
A - Analogicznie
R - Rozwijają
M - Manifestując
A - Asumpt
K - Kontroli
O - Osobistej
L - Liczenia
O - Okolicznych
G - Głazów.
I - Ilekroć
I - Inicjatywą
A - Adekwatnie
U - Unormują
Z - Zasób
D - Dawkowania
R - Razów,
O - Odetchną
W - Wewnętrznie
I - Idąc
E - Energicznie
N - Naprzód.
I - Impasu
E - Energii
S - Swojej,
I - Impetem
E - Empatii
B - Bronię,
I - Idąc
E - Ewidentnie
T - Torem
O - Oczyszczenia.
J - Jednakże
U - Umysł
Ż - Żąda
P - Pocieszenia,
R - Rozwoju
Z - Zmysłów,
E - Emanacji
C - Człowieczeństwa.
I - Ideałów
E - Ekpresji
Ż - Życiowych
M - Momentów
O - Okazywanych
J - Jeno
A - Adaptacją
R - Rozmarzenia
Z - Zanikającego
E - Etosu
C - Codziennego
Z - Znaczenia.
W tym wypadku odczuwam, że przejścia uszlachetniają
bo gdy trzymałem głowę wciąż w chmurach, piedestał znów miał dekalog
złożony ze sztywnych reguł, by w czasie biegu życia je łamiąc
budować z przyszłych przeszkód vademecum i nabierając
siebie ponownie na jakąkolwiek naleciałość
z przewagą tego co dobre, odzyskać formę by najpierw ciało
oczyszczone z pijaństwa i szlugów z czasem wstało
Mówiące potem: oczyść głowę i zaznaj tych cudów, by znaleźć światło
Pisząc o świetle tutaj - mam na myśli coś na kształt nadziei
by dogłębnie cuda zaraz wyśnić, które można zamienić
będąc na jawie w dobro i piękno tu podczas spraw ziemskich;
pędząc w banale ponownych przejść, wciąż móc poznawać się w nich
A temu co jest nie dla mnie, hurtem wykrzyknąć: WiO!
Z zastępów odniesień, najpierw z bólem przywyknąć wgłąb
musiałem, ale już to nie jest takie trudne, gdy czyniąc coś
znów wstaję - a ten ból, co we mnie zawsze skutkiem - z przyczyną wciąż
ma więcej wspólnego, przy czym nowo powstały problem
odważnym krokiem dla tego, kto mówi:
Odnajdź dziś w sobie
harmonię, z dala
od dam i kobiet
w swym życiu
bo to przecież jest jak...Woda i Ogień...
Nic się pod tym względem w ludziach nie zmienia
każdy w pędzie szuka szczęścia, by mu rzec: Do widzenia!
Tak bardzo głodny miłości niestety na starcie przegra
gdy wspomniane szczęście w drugim człowieku rzeknie ozięble: Żegnam!
Jest tak i ze mną, gdy na to wszystko patrzę już na zimno
zestawić ciemność z wyraźną fikcją w parze i upaść nisko
kończy się zawsze znakiem równości na minus;
Bo czym te błazenadę w czułości mam wyczuć?!
Przecież od zawsze pod tym względem jestem sobą
szepnę odważnie miłe słowo, po czym w pędzie biegnę obok
szansy, która ze zwycięstwa w żyłach tętni
do chwili, gdy mam iść z buta z sentymentami na śmietnik
Wtedy zaczynam rozumieć, że tu nie pasuję
ten zbyt barwny czas wokół mnie chcę już przegnać tudzież
rodząc się na nowo, unikać tego co nie jest dla mnie
a to co jest nad głową - wśród tych spraw często wgłąb siebie znajdę