Wszystko jakoś się układa.
Czas ucieka jak szalony,
stanowczo za szybko.
Mam już za sobą matury,
a teraz wielkimi krokami zbliża się mój wyjazd.
Nie znam jeszcze dokładnego terminu
ale wiem że z każdym dniem jest coraz bliżej.
Boję się tego wyjazdu.
Będę musiała pożegnać się z przyjaciółmi, znjomymi
a co najgorsze z chłopakiem.
Ostatnie dni spędzam w jego towarzystwie,
staramy się spędzać jak najwięcej czasu razem,
widujemy się praktycznie codziennie.
Oboje boimy się tak długiego rozstania ale
staramy się być dobrej myśli.
Będzie ciężko ale czy nie o to chodzi w związku?
Czy związek nie polega na wspólnym pokonywaniu tego co trudne?
Jestem pewna swoich uczuć do niego,
tak samo jak jestem pewna tego co on do mnie czuje.
Już nie raz udowodnił mi jak bardzo mu na mnie zależy.
Więc czy mam powody żeby się obawiać?
Mam dobrego chłopaka.
Jest przy mnie nie tylko wtedy gdy wszystko idzie dobrze
ale również wtedy gdzy jest źle,
potrafi bez problemu poprawić mi humor,
wspiera mnie w każdej sytuacji, wierzy we mnie.
Dziękuję Bogu za to że mam przy sobie kogoś o tak dobrym sercu,
kogoś kto nadaje sens pustym dniom.
Teraz wiem że warto czekać,
nawet wtedy gdy traci się resztki nadziejii.
Nie dawno zdałam sobie sprawę że
wraz z zakończeniem szkoły zakończyło się o wiele więcej.
Zakończyły się znajomości zaarte w szkole i bursie,
zakończyły się wyjazdy do Jarosławia,
zakończyło się życie w bursie,
a przede wszystkim zakończyły się "przyjaźnie".
Czy nazywam to końcem?
Nie, to nie jest koniec,
ani nawet początek końca,
to dopiero koniec początku
Czas zamnąć za sobą kolejny etap życia i rozpocząć nowy.
Zaczynam pisać nowy rozdział w swoim życiu.
Nie wiem co teraz mnie czeka,
nie wiem co przyniesie mi życie,
ale jestem gotowa stawić czoła temu co nadchodzi.