Dorwałam dzisiaj (nareszcie -,-) centymetr, więc się oczywiście zmierzyłam. Ostatnio jak tylko usłyszę WAGA albo jestem u kogoś w toalecie i widzę to narzędzie tortur, oczy zaczynają mi błyszczeć, śmieję się jak psychopatka i w przerażeniu i euforii postanawiam potajemnie na nią stanąć. Najgorsza jest niewiedza, gorsza od każdej prawdy... A ja w domu warunków nie mam. Waga usunięta na polecenie lekarza. Kiedy wiedziałam ile ważę nie miałam takich schiz jak teraz, czuję jak z każdą godziną robię się większa, cięższa, bardziej obtłuszczona. W efekcie zaczynam się ograniczać i wychodzi mi to na dobre (na wadze mniej...). No dobra wymiary:
Wzrost: 170
Waga: nie jestem pewna, od 42,5 do 43,5
Szyja: 28cm
Biceps: 21cm
Biust: 77cm
Talia: 56 cm
Biodra: 81 cm
Udo: 44 cm
Łydka: 30,5 cm
Chyba nie najgorzej, ale w talii chcę 53... no i to udo ;< O matko i te wielkie biodra!
Jeszcze wrzucę bilans:
ś: owsianka na mleku 2% z jabłkiem i cynamonem
o: 3 (ale niewielkie, 15 cm średnicy) naleśniki ze szpinakiem
k: 2 gałki lodów - bez wafelka, oczywiście
+kilka łyków coli light i 2 gumy
razem wyszło maksymalnie 1100 kcal, więc bez tragedii