Ważyłam się, byłam u psychologa. W ubraniu i po 4 posiłkach waga pokazała 43,8. To znaczy że tak na czczo, bez ubrania waże jakieś niecałe 43kg. Wiem, że moja docelowa waga (taka jaką wymagają ode mnie lekarze) to 53kg. :O Jak mam przytyć 10kg, które i tak będę musiała kiedyś ważyć, żeby nie zrobić się wielką, opasłą świnią. ĆWICZENIA! Muszę ćwiczyć i więcej jeść. Jeść tak, żeby przybierać, ale ćwiczyć tak żeby szło w mięśnie. Moim słabym punktem jest rozciąganie, nawet nie umiem usiąść w siadzie prostym z prostymi plecami -.-. Tak więc od dzisiaj zaczynam dietę około 2000 kcal. Dojdę do tego stopniowo... A z ćwiczeń planuję rozciąganie, hula hop, brzuszki, ćwiczenia na łydki i pośladki, marsze 5 km co drugi dzień i 30 minutowe spacery od poniedziałku do piątku. Spróbuję zacząć biegać, ale mam kiepską kondycję, więc może zacznę od marszo-biegów. I jeszcze rolki od czasu do czasu. Przez ten tydzień jem1500 kcal w porywach do 1600, a w przyszłym zwiększam limit o 100 kcal. I tak aż do 2000-2100 kcal. Moje zalecenie to spożywanie ponad 3000 kcal dziennie, ale to już jest pojebane. Plus oczywiście DUUUUUŻO wody i jedzenie rozłożone na 5 posiłków. To tyle, życzę powodzenia sobie i wam wszystkim chudzinki! ;*
Bilans:
ś: owsianka na ryżowym z bananem i miodem (330 kcal)
2ś: 2 wafle ryżowe cienkie z kremem czekoladowym, 3 plastry suszonego mango (400 kcal)
o: spaghetti bolognese (ok 500 kcal)
p: jabłko, 2 pralinki czekoladowe (190 kcal)
k: monte drink (170kcal)