połet wersja żarłok.
nie widzę celowości w komponowaniu kolejnej tyrady, więc streszczę się w ubowaniu nad faktem swego życia w krótkim *moaning, moaning, moaning*.
dobra, już.
połetkowe san is szajning all erand mi do mnie nie przemawia, chyba, że is szajning zastąpimy is wkurwing.
uznałam, że poinformowanie mojej babci o tym, że wyglądam jak truskawka odwrócona do góry nogami będzie wystarczającym argumentem do przekonania jej, że naprawdę nie potrzebuję jedzenia.
piję kawę mrożoną zrobioną bez kawy mrożonej i zastanawiam się nad jakimkolwiek powodem do życia. wniosków brak.
aczkolwiek jednak prowadziłam jego usilne poszukiwania poprzez czerpanie z różnych filozofii typu buddyzm i zakładanie, że dobre czyny przezeń popełnione wrócą do mnie jako dobra karma. jeeeebana, karma nie istnieje.
skończyłąm żyjąc w przekonaniu, że mam wyjebane.
im waiting for a weekend gdzyż ponieważ liczę na konkretny baunsing pomiędzy gejami i tego typu ekscesy.
fakt, że tego w ogóle nie widzę jest całkowicie nieistotny.
muszę wprowadzić koretkę do mojej filozofii: mam wyjebane na to co odnosi się do mnie w sposób wyjebański.
i na wf też.