Cztery fazy snu - jak te liche żebra, co mam.
W ciemności nie ma miejsca na sens.
Tylko zgubne czucie.
Smyczkiem od skrzypiec przecięte wrzeciono -
na posadzce magnetyczny lęk. Zmysłom nie ufam.
Zaczynam wierzyć - nieznajome to i obce uczucie.
Przepity pragnieniem, przećpany cielesnym spojeniem.
Niepodważalnie naiwny, niepoważnie głupi -
przeczę wbrew sobie, krwi zmieniam bieg.
Niczyj odwyk od życia. Niezniszczalnie głupi.
Pozostaję bierny, bez czucia - jak zgwałcony
przez przypadek ostatni pierwiastek życia.