Idę po omacku
Umierające marzenia milczą
najgłośniej.
Pragnienia, odziane w sen,
nie przypominają złudzeń.
Czy pozostaję tym człowiekiem,
który prosił życie
o krztynę światła?
A może to zjednoczenie myśli
sprawi, że słowa staną się łaskawsze?
Boli mnie niebo.
Ziemia nastręcza się nagim stopom.
Górnolotny lęk dopasowuje się
do linii życia; nie chcę
kochać przypadkowo.
Choć płynie we mnie
ciernista melancholia,
nie poddam się samotności.
Zaczekam, dopóki buntuje się serce,
dopóki noc nie wlewa się
przez stłuczoną szybę.
Czy to Ciebie odnalazłam
w labiryncie tych samych lat?
Czy to Ty zalśniłeś
na sczerniałym horyzoncie
niby świeże słońce?
Idę do Ciebie po omacku.
Idę, choć droga jest powrotna.
Tylko obserwowani przez użytkownika staranniemilczysz
mogą komentować na tym fotoblogu.
3 dni temu
3 dni temu
3 dni temu
3 dni temu
3 dni temu
3 dni temu
3 dni temu
3 dni temu
Wszystkie wpisy