photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 STYCZNIA 2011

Siedzę i siedzę i myślę i chyba nie jestem w stanie wymyślić nic kreatywnego. Z jednej strony mógłbym zacząć opisywać to co działo się ze mną przez ostatni czas, ale nie potrafię wyobrazić sobie jakiejś ciekawej formy. Z drugiej na podejmowanie tematów egzystencjalnych nie mam juz ochoty. No cóż tak to juz bywa, że gdy mam nadmiar pomysłów to brakuje mi czasu, z kolei gdy juz mogę to nie wiem o czym tak naprawdę pisać albo brakuje mi kreatywności. No cóź ale spróbuje...

 

Gdy półtora roku temu dowiedziałem się, że spędzę go w domu szczerze mówiąc miałem mieszane uczucia. Specjalnie się nie przejąłem ale jakaś nutka rozgoryczenia pozostawała. Czy się nie przejąłem? Może to na wyrost powiedziane,  nie wiedziałem jak to będzie i bałem się tego. Wszyscy moi znajomi ze szkoły powyjeżdżali i zastanawiałem się jak to będzie nie obcować z ludźmi nacodzień. Bo przecież reszta normalnie jeździła do szkoły. Kolejnym zmartwieniem miały być korki. Z początku byłem pozytywnie nastawiony do nich jednak tak naprawdę nie wiedziałem czy dam rade z wszystkim. Szczerze mówiąc to lenistwo ponownie sie odezwało. Byłem przygnębiony tym, że mi sie nie udało, chociaż w sumie to i tak nie były moje ambicje. Bo ja wolałem iść możliwie najłatwiejszą drogą. Wybrałbym jakieś inne studia miałbym wszystko w dupie robiłbym to co chce. Tak naprawdę ten rok przerwy był tylko po to, żeby mieć święty spokój. Chociaż i tak wiedziałem, że nie będe go miał do końca nadal mieszkając w domu.
 

Na początku było ok. To nie były co prawda jakieś fantastyczne wakacje, ale po kilku latach określanie wakacji mianem "chujowych" jest bezcelowe bo i tak pamiętemy te zajebiste rzeczy.  Pamiętam jednak, że na początku dostałem ładnie po garach, nie w dosłownym oczywiście tego słowa znaczeniu. Jak to zawsze bywa, mój misterny plan legł w gruzach i jak zwykle z mojego powodu. No cóź bywa... Tak naprawdę to potrzebowałem zajęcia, a wtedy nie widziałem żadnych perspektyw. Chciałem chodzić na salę, ale akurat wtedy na złość musiałem skręcić kostkę. Na całe szczęście tylko na miesiąc i od października zacząłem chodzić na siatke. Gdyby nie to... oj to jest coś wspaniałego, kocham po prostu grać. To najcudowniejsza forma wypoczynku dla mnie. Zauważyłem, że to jak spędzałem czas na sali bardzo wpływał na mój nastrój przez następne dni. I tak pozostało do dzisiaj. Brakuje mi teraz tego, bo co prawda staram się bywać w domu jak najczęściej, ale nie wciąż jest tego za mało. Ale po kolei jeszcze przed salą we wrześniu podczas pamiętnego tłuczenia butelek i wesela byłem na chyba jednej z lepszych imprez w tamtym roku. (nie lubie stosować słowa impreza, ale to chyba najtrafniejsze określenie) Z drugiej strony po raz ostatni bawiliśmy sie razem w tym gronie. Niby potem spotykałem sie z nimi miałem nadal swietny kontakt, ale to juz nie było to. Z jednej strony wiedziałem o co chodzi, ale było to dla mnie przykre bo miałem wrażenie, że tak się dzieje od dłuższego czasu. Właśnie to jest to czego najbardziej nienawidzę, gdy z którymi spotykasz sie na codzień, dobrze się czujesz w ich towarzystwie, tak ni z tąd ni z owąd powoli zaczynają ograniczać kontakt z tobą. Wiadomo, że każdego czeka zmiana środowiska, każdy prędzej czy później podąży swoją drogą, ale nie w ten sposób nie tak. To wyglądało tak jakby ktoś znudził się tobą, wybrał kogoś innego bo jest fajniejszy. To był kolejny powód dlaczego ten rok miał być zjebany. I wtedy okazało się, że na miejsce jednych przychodzą drudzy... To było kolejne wyzwanie i wreszcie znalazł się jakiś bodziec dla mnie, coś się wreszcie ruszyło... ;)

Info

Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika barteklon.