Od ponad tygodnia jestem w domu i jest mi z tym dobrze! Tzn sam nie wiem jak jest bo wkurwia mnie ciągle to, że nie mam czasu dla siebie. Bo tak naprawde od kiedy przyjechałem cały czas jest coś na spięciu. Przybyłem w czwartek tydzień temu ale musiałem wyjechac w poniedziałek na ostatni egzamin. Jak sie skończył nie będe mówił. Zaraz po nim wyciągnęli mnie na miasto mimo, że miałem tego nie robić i tak naprawde mi się nie chciało. Jednak jestem zadowolony, że poszedłem bo w gruncie rzeczy było ok. Wróciłem nawet w miare przyzwoitej godzinie chociaż i tak sen zmorzył mnie prawie od razu i nie zrobiłem tego co chciałem zrobić. Od kiedy jednak znowu jestem w domu cały czas wkurwia mnie to, że nie mogę sie opierdalać. Nie chodzi o to, że ktoś mi coś nakazuje, bo w gruncie rzeczy i tak się opierdalam, ale własnie w tym tkwi szkopuł. Mimo iż bym bardzo chciał odpoczać cały czas mam świadomość że musze sie uczyć, a gdy się nie ucze jestem na siebie wkurwiony że tego nie robie i potem będę miał znowu zawalony czas... Strasznie przydałby by mi się tydzień wolnego na pełnym wyjebaniu. O tak, na pełnym wyjebaniu, czyli coś czego nie znałem bodaj od sierpnia. Chciałbym mieć swiadomośc ze moge poopierdalać przez tydzień i potem miec jeszcze nastepny na nadrobienie zaległości... Dzięki wyjebaniu w wakacje mogłem po dłuższym okresie czasu poczuć się... fantastycznie. Teraz jednak poczucie obowiązku jest mocne i może i dobrze bo mobilizuje mnie do pracy (chyba w tym momencie sam sobie to wmawiam). Ale dałbym wiele, żeby od tej pracy odpocząć chociażby przez ten jebany tydzień i znowu jak za starych dobrych czasów mieć na wszytko wyjebane... Może chociaż jutro się uda przez kilka godzin odciać sie od wszystkiego...