Po Poznaniun pojechałam do Waszawy, ale nie chcę mi się pisać, bo tam głównie zwiedzałam zabytki.
A teraz wpis z miejsca, w którym właśnie jestem, czyli z Mikołajek na Mazurach.
Dziś wybraliśmy się na wycieczkę, popłynęliśmy statkiem na jezioro Śniardwy, a potem wsiedliśmy w samochód i popłynęliśmy promem do naszej przyczepy, gdy nagle na drodze zobaczyliśmy stado DZIKICH KONI! Były takie przepiękne i miały młode. Wszystkie były szare i miały piękne, bujne, czarne grzywy. Jechaliśmy leśną dróżką i byliśmy akurat sami na drodze, więc zatrzymaliśmy się tak blisko ich jak było możliwe (zresztą zaciekawione same do nas podeszły) i wyszlliśmy z samochodu, chcieliśmy zrobic im trochę zdjęć. Ale pojawił się drobny problem, chcieliśmy już jechać, ale one nie chciały zejść z drogi. Nie chcieliśmy trąbić, bo by sie przestraszyły, więc musieliśmy poczekać, aż same odejdą. Niestety przyjechał jakiś samochód i zaczął strasznie głośno trąbić, a konie się przestraszyły i uciekły, fajnie to wyglądało, bo przebiegały obok szyb naszego samochodu. Szkoda, że jutro wyjeżdżamy, Mazury są naprawdę przepiękne i na pewno tu wrócę. Jutro od rana ruszamy w drogę do Malborka, a potem do Gdańska.
To papatki :*
PS: Sorry, że zdjęcia takie niewyraźne, bo padał deszcz i robione przez szybę samochodu (gdy wysiadłam z auta bateria w komie mi padła).