Kij, że rozmazane, że ostrość nie tu, gdzie być powinna. Wyszła na szkło i uznajmy, że właśnie tak mialo być.
Nie, żadne światełko do nieba, promyk nadziei. To moja wspaniała świeczka, którą właśnie namiętnie wdycham. Tj. nie, że świeczkę, a jagodowe opary. Mam ostatnio jakąś manię na niebieskie owoce - świeczka, herbata z czarnej porzeczki, nawet ciasteczka mam jeżynowe. Mmm. Blu blu skaj.
Właśnie wsadziłam ołówek w świeczkę, tak, brawo za inteligencję. Od dziecka lubiłam bawić się woskiem. Niebieski jest tym bardziej kuszący. Niebieski i pachnący! ( dodać 'puszysty' i będzie jak reklama papieru toaletowego, może nawet Velveta z pieskami! )
czywiście kiedy zerknęłam za zegarek musiała być 22:22. Chyba przestane w ogóle sprawdzać godzinę, to zaczyna robić się irytujące. Prześladują mnie te godziny.
W szkole spokój, w domu też. Usiłuję doczytać 'Kamienie...' i Schmitta, żuję gumę o smaku owoców leśnych, piję kawę albo herbatę, rysuję emokratkę na czystej kartce, słucham muzyki na przemian z pociągami za oknem.
Już nie mogę się doczekać soboty, tej schadzki pod grobami. Nie, żebym miała coś do samego święta. Bardziej chodzi mi o 'o, kupiłaś takie znicze, a ja takie' 'Gdzie kupiłaś taki wspaniay wieniec?' oraz plotki-po-wyjściu-z-cmentarza. Ach!
Idę czytać, idę zgasić świeczkę, idę pseudowypoczywać.
Trzymajcie się ciepło i mocno, nie dajcie się jesiennej chandrze i pamiętajcie, że deszcz jest fajny.
Czekolada też.
O.N.A - Kiedy powiem sobie dość