<notka weekendowo-poniedziałkowa, na zdjęciu: dziewczynka wraz z ojcem puszcza latawiec, czyli krajobraz niedzielnej Akyaki>
Znienwidzony edytor tekstu, czyli pisarski weekend
Niestety, nie udało mi się was uraczyć felietonem, ale z racji spędzenia kilku niezbyt przyjemnych godzin nad moim cudnym artykułem naukowym oraz pięknym esejem o bardzo romantycznym tytule ("Communism and Income Distribiution: Changes after Polish transformation in 1989") nie mogę patrzeć za bardzo na zbyt duże objętości tekstu, a konieczność otwarcia worda wzbudza we mnie chęć ucieczki za którąkolwiek z tureckich granic.
Po skończeniu tych dwóch prac do tej pory nie zabrałem się za trzeci esej który muszę też jutro oddać - pogadam z dr Cemem po męsku i postaram się mu wytłumaczyć, że niech sobie z tą ekonomią nie pozwala za dużo, bo ja o ten przedmiot nie prosiłem i nie będę spędzał kilku dni w książkach które mnie kompletnie nie interesują, tylko po to, żeby ten mógł sobie poczytać kilka stron moich wypocin.
Generalnie w naszym mieszkaniu na cały weekend zapanowała naukowa atmosfera, bo ja siedziałem w esejach, czeszki teoretycznie uczyły się do swoich pięciu egzaminów w tym tygodniu, Tomek zagrzebał się w pracy z socjologii, a Kitti tradycyjnie pisała jakieś niewyjaśnione projekty na swoim mrocznym laptopie ;) Generalnie to ona ma pecha, bo z racji zepsutej baterii, nawet gdy prądu nie ma przez dosłownie 5 sekund, jej laptop robi tylko cichutkie pyk, a ona zamiast na efekty swojej pracy patrzy na pusty ekran :P Korzyści z tego takie, że nauczyła się często zapisywać, a my poznaliśmy parę nowych węgierskich przekleństw xD
Z pozytywnych wieści, w niedzielę wróciła do nas piękna pogoda, więc wraz z Lenką i Markiem po spontanicznej wizycie na plaży umówiliśmy się na PŁYWANIE w środę :D Woda nie jest może gorąca, ale podejrzewamy że pływać się da...zresztą warto zaryzykować, to będzie moja pierwsza w życiu morska kąpiel w grudniu xD
W poniedziałek po wczesnej pobudce i uczelnianym lunchu po raz ostatni przyszło mi zmierzyć się z lekcją tureckiego:niestety kobieta nie dała sobie przetłumaczyć, że final exam będzie prawie z tego samego materiału jak midterm( i tak właściwie to nie ma sensu go robić...więc za tydzień czeka nas kolejna gramatyczna potyczka. Między jednym a drugim egzaminem odbyła się jedna lekcja, no ale jej to wyraźnie nie przeszkadza.
Ja zaś uczyć się nie zamierzam, dziękuję bardzo :D Wystarczy mi świadomość, że w kilku podstawowych sprawach się po turecku dogadam, a nauka z grubsza bezużytecznych zwrotów(bo nikt tak naprawdę nie mówi tutaj, tak jak w podręczniku :P) jest raczej mało ważna. Z ostatniego testu miałem 89%, może teraz też mi się poszczęści.
Tymczasem znikam, czeka mnie jeszcze kilka zadań dzisiejszego wieczora ;)
Przesyłam również spóźnione mikołajkowe życzenia :) Pzdr^^