<C.D. notki weekendowo-poniedziałkowej, na zdjęciu: Ja wraz z Zeynep& Didi ;)>
Potem kilka chwil w Mavi Cati i udaliśmy się na egzamin z tureckiego...który okazał się niezłym pociskiem, bo już przy drugim pytaniu miałem problemy ze zrozumieniem o co biega xD Na szczęście później było trochę lepiej, a wysoko punktowany dialog z pewnością miałem bezbłędnie. Oddałem pracę zaraz po Maren wraz z transkryptem...i z niedowierzaniem patrzyłem, jak dr Katbei wpisuje mi...AA! Nie wierzę, żę miałem tam powyżej 90%, ale się kłócić nie będe...jak się okazało zresztą, wszyscy dostali AA, więc albo mieliśmy niebywałego farta, albo chociaż z tego przedmiotu dostaliśmy wyższe oceny xD W sumie dobrze, bo był on na nas wymuszony, a ponadto jednak dużo się na nim od nas wymagało:)
Potem dr Katbei zabrała nas na herbatę, więc jeszcze sobie trochę miło z nią pogawędziliśmy, porobiliśmy parę końcowych fotek (miła pamiątka, bo jednak z większością swoich wykładowców się polubiłem, a to już ostatnia okazja) i ekipa turystów wraz ze mną udała się do dr Sedaia po oceny z Professional English:) Tam bez żadnego zaskoczenia każdy z nas dostał AA, a ja obiecałem doktorowi, że podeślę mu fotki z naszego dzisiejszego pożegnania:)
Tak w ogóle to bardzo dziwnym uczuciem jest, gdy każdy z wykładowców życzy nam powodzenia w życiu...bo jednak dopiero wtedy dochodzi do mnie ta świadomość, że prawdopodobnie nigdy już się z nimi nie zobaczę. Jednak jakoś tak się przywiązałem, może dlatego, że z nauczycielami w Polsce tak nie mam, na każdego z nich przecież mogę wpaść kiedyś tam xD Tutaj jednak wiem, że tak nie będzie, a moi wykładowcy byli przecież świetni...a większość z nich nawet dobrze znam. W końcu większość przedmiotów miałem indywidualnie:)
Późnym popołudniem pojechaliśmy z Tomkiem do Mugla, gdzie w naszym znajomym już biurze podróży Tomek zmienił daty lotu(bo po długim czasie dopiero okazało się, żę będzie mógł szybciej wrócić do domu, a wcześniej kupił bilety), ja zaś musiałem zamówić sobie shuttle bus na 6 rano, gdyż w piątek z samego rana odlatuję już z Bodrumu do....Niemiec xD Ten mój powrót to jest naprawdę dziwnie zaplanowany;)
Wieczorem zaś, na mojej skrzynce na goldenline pojawiła się dziwna wiadomość :D Jak się okazuje, znalazła mnie Head Hunterka z Warszawy, która zajmuje się wyszukiwaniem specjalistów z wąskich dziedzin i szuka kogoś z językiem tureckim i angielskim na typowo informatyczne stanowisko(Help Desk) dla oddziału wielkiej korporacji w Warszawie :D Nie będę jej oszukiwał, bo przecież biegły z tureckiego nie jestem, ani tym bardziej praca w IT mnie nie zajmuje...ale wesoło, że takie oferty nagle się zjawiają:D Spróbuję za to pomóc jej kogoś znaleźć :D Może ten język turecki mi się jednak kiedyś przyda? :)