Coś na kształt "z kartki pamiętnika"
Nadchodzi czas dużych zmian, trochę się ich boję i nie jestem przekonana czy te zmiany będą dobre. Jednak są nieuniknione. Dochodzę do rozdroża i muszę wybrać między studiami, które są wymagające i na zbliżającym się 3roku pochłaniają wiele czasu przy projektach, a sportem, który kocham ale nie wiem czy jeszcze na tyle, żeby się poświęcać.
Przez te 13lat, które poświęciłam treningom, obozom i zawodom zrozumiałam, że trzeba być pewnym tego co się robi i kochać to by odnosić sukcesy na jakie nas stać. Ostatnimi latami z moją pewnością jest coraz gorzej zaczynam nawet wątpić w moją miłość do tego sportu. Wiele osób i zdarzeń się do tego przyczyniło, jednak czy nie powinnam być na to wszystko odporna? Może i tak, ale kiedy wątpi się w intencje i plan własnego trenera jest ciężej. Coraz częściej jestem świadkiem, że jego już to nie interesuje, nie chce prowadzić nas do sukcesu, wskazać drogi. Każdego dnia biję się z sobą, że to co robię ma sens jednocześnie wiedząc, że ten plan nie jest dla mnie odpowiedni. Mam coraz większy żal do trenera, że nie trenuje mnie tak jak należy, że na zawodach osiągam mniej niż mogę. Jednak jak wrócić na właściwą drogę treningową kiedy trener nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, a nawet jak wysłucha Twoich uwag to ma je gdzieś. Z każdym dniem czołówka kraju mi ucieka, a ja mam coraz mniejsze szanse by je dogonić. W takich chwilach pęka mi serce, bo dociera do mnie jak bardzo kocham to robić i że stać mnie by robić to znacznie lepiej, a jednak stoję w miejscu. I zaczynam rozważać zejście ze sceny, póki moje nazwisko jeszcze cokolwiek znaczy w tym sporcie, póki reprezentuje jeszcze w miarę godny dla siebie poziom. Nie ma mowy o zmianie trenera czy klubu, bo mnie po prostu nie stać na wyjazd do innego miasta.
Może jednak powinnam zakończyć trenowanie na poziomie zawodowca, przejść na 'emeryturę'. Odwalać raz na tydzień jakiś jogging, jogę, fitness czy pójść się popluskać na basen albo na siłownie przypominając sobie jakie kiedyś satysfakcjonujące było dokładanie kolejnych ciężarów, przebiegnięcie z nowym rekordem, przepłynięcie większej ilości basenów w ciągu godziny. Osobiste małe rekordy świata. Może powinnam zrobić prawo jazdy, znaleźć pracę, własne mieszkanie i odnaleźć się w życiu, które w tym momencie dla mnie jest czymś zupełnie nieznanym. Okiełznać strach przed nieznanym, wyznaczyć nowe cele i ustalać nowe rekordy w innej dziedzinie życia.
Jest tyle plusów i minusów każdej drogi, że kompletnie nie wiem, w którą stronę iść, a dzień, w którym będę musiała podjąć decyzję jest coraz bliżej. Czuję jak jedna połowa mnie idzie w zaparte w sport by udowodnić, że jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Druga jednak biegnie odkrywać nieznane, stawić czoła strachu.
5 GRUDNIA 2023
20 CZERWCA 2021
18 PAŹDZIERNIKA 2019
24 WRZEŚNIA 2019
24 SIERPNIA 2019
1 LIPCA 2019
30 MAJA 2019
20 KWIETNIA 2019
Wszystkie wpisy