Kiedy uda się zrobić coś szybciej na informatyce, to zawsze
znajdziemy czas na porobienie głupawych zdjęć sobie a
casem innym. Na pierwszym zdjęciu Oliwia udająca, że umie
zrobić co trzeba w Wordzie, obok ja jak zwykle na telefonie,
tym razem ze Snapa Magdy zdjęcie. I na dole Magda bez
której bym na tych zajęciach momentami zginęła no i ja.
Wczorajszy mecz Inter vs Juventus okropny. Po 90 minutach
Inter wygrywał 3:0, a że po dwumeczu było 3:3 to dogrywka,
której nie dotrwałam i zasnęłam. Ale ogółem skończyło się
na karnych, w których Juve było lepsze i ograło Inter 5:3, a
karne strzelali: Barzagli (a ja tego na żywo nie widziałam..),
Zaza, Morata, Pogba i Bonucci. Także opisu meczu nie ma
na blogu, no ale trudno. Sen wygrał z moją wytrzymałością..
A dzisiaj w sumie nienajgorszy dzień. Wstałam koło 8, z psem
wyszłam, potem się ogarnęłam i 9:55 pojechałam do Elbląga.
Poczekałam na dworcu na Agnieszkę i poszłyśmy na uczelnię
do biblioteki znaleźć potrzebne nam materiały. Wszystko się
pokserowało, następnie kierunek Biedronka, kupienie czegoś
do jedzenia i na Wojska Polskiego na Informatykę. No dzisiaj
chyba bardziej ogarniałam niż ostatnio, ale to i tak nie zmienia
faktu, że jestem cienka w te klocki. Jakoś o 14 skończyliśmy,
Daria zgarnęła mnie ze sobą samochodem i zdążyłam na
autobus o 14:15. Koło 15 w domu, od razu poszłam po zakupy.
Potem obiad i w sumie nic twórczego nie robiłam. No może tyle
co znowu byłam tłumaczem Marka. On by beze mnie zginął albo
nie dogadał się z tą dziewczyną. Podrywać laskę mieszkającą w
kij daleko od Polski to potrafi tylko on. Idę.. w sumie nie wiem
co idę. Może Przyjaciół obejrzę, bo by wypadało. Jutro tylko
uczelnia, wieczorem pewnie jakiś film się obejrzy. A w sobotę
najpierw imieniny dziadka, potem melo u Kuby.
Bang!