Dziś opublikuję jedyny felieton mojego autorstwa, który ujrzał już wcześniej światło dzienne. Myślę też, że rozwieje resztkę wątpliwości odnośnie mojej tożsamości dla niektórych osób (:
Żeby było jasne: nie chcę tutaj propagować alkoholizmu. Wręcz przeciwnie, każdy, kto wczyta się dokładnie w tekst zrozumie, dlaczego akurat tak, a nie inaczej został napisany. Być może tą publikacją narażę się abstynentom czytających mojego bloga, trudno. Nie bedę powstrzymywał się przed żadnymi tematami. Jeśli ktoś nie zrozumie tego felietonu to tylko i wyłącznie jego problem xd
Ten tekst można potraktować jako nieoficjalną serię wywodów nt. picia z głową na stronie alkopoligamii, głównie ze względu na tytuł. Nie przejmujcie się tym jednak. Nie kopiuję niczyich opinii, co najwyżej umieszczam je w cytatach.
Pij z głową!
Stereotyp Polaka-alkoholika krąży po świecie nie od dziś i trzeba przyznać, że nie bez powodu nasz naród kojarzony jest przeważnie z butelką wódki. W czasach zacofania gospodarczego względem krajów zachodnich okazuje się, że zakrapiana impreza jest praktycznie jedną formą spędzania wolnego czasu osób w (prawie) każdym wieku - w końcu nie mamy na wyciągnięcie ręki żadnych Disneylandów, wesołych miasteczek czy innych miejsc, które skutecznie wypełniłyby te parę godzin odpoczynku od pracy czy szkoły.
Mamy więc przykładowy piątek, późne popołudnie, osiemnasto- lub dziewiętnastoletni Jan Kowalski stwierdza, że wypadałoby wyjść gdzieś wieczorem. Alternatywne sposoby spędzenia czasu takie jak oglądanie telewizji czy siedzenie przed komputerem wydają mu się mało atrakcyjne, a na samą myśl o odrabianiu lekcji wybucha ironicznym śmiechem. Podobne dylematy ma jakieś 90% młodych ludzi i z reguły wszyscy odkrywają to samo rozwiązanie, które nazywa się "wyjście z kumplami". Tylko gdzie można zorganizować wypad ze znajomymi, jeśli ma się 19 lat? Nie, nie na plac zabaw; zabawa w dom, lekarza lub policjanta i złodzieja też odpada. Przecież najlepiej pójść do jakiegoś lokalu, zamówić sobie parę browarów, porozmawiać w przyjemnej atmosferze z równie przyjemnym szumem w głowie. Potem powrót do domu o przyzwoitej godzinie (opcjonalnie z utrzymującym się bananem na twarzy w zależności od ilości spożytych trunków). Mały kac następnego ranka to niska cena za udany piątkowy wieczór. W ten sposób z grubsza udało mi się opisać typowy, klasyczny przykład okazyjnie pijącej grupy osób i motywy nimi kierujące.
Tutaj nasuwa się kwestia: czy to było dobre?. Nie chodzi mi bynajmniej o żadne wyższe dobro tudzież rozwiązanie jakiegoś poważnego problemu egzystencjalnego, ale proste pytanie czy taki sposób spędzania czasu jest odpowiedni?. Według mnie tak, ponieważ żadne zasady etyczno-moralno-religijno-prawno-obyczajowe NIE zostały tutaj złamane.
Ktoś może powiedzieć: "alkohol jest dla ludzi dorosłych". Nie zgodzę się w 100% z tą opinią. Alkohol jest przede wszystkim dla ludzi dojrzałych, czyli takich, którzy potrafią przewidywać konsekwencje swojego picia, znają swoje granice, wiedzą, co im wolno, a czego lepiej nie robić dla dobra swojego i innych. Wbrew pozorom dojrzałość nie zaczyna się równo z granicą 18 lat, jak sądzi większość starszego społeczeństwa. Idąc ich tokiem myślenia dzień przed swoją osiemnastką nie mam prawa nawet powąchać puszki po piwie, 2 dni później mogę bezkarnie schlać się do nieprzytomności. Bzdura. Niektórzy mogą dojrzeć (między innymi właśnie do alkoholu) w wieku 14 czy 15 lat; inni mając na karku po 25 wiosen są nadal bandą idiotów, których życiowym powołaniem są wyścigi w znanej grze "kto więcej wypije". Cóż, niestety polskie prawo (ani żadne inne) nie jest w stanie odnaleźć granicy dojrzałości każdego obywatela z osobna, toteż granica 18 lat nadal pozostaje linią oddzielającą nielegalne picie od legalnego. Trzeba to uszanować.
Teraz trochę o dojrzałym piciu z mojego prywatnego punktu widzenia. Przede wszystkim nie mogę zrozumieć osób, które (jak już wspomniałem) piją dla picia i potrafią wlewać w siebie etanol aż zasną. Dla mnie to trochę nielogiczne. Alkohol z założenia ma poprawiać humor, rozplątywać język (dobry patent dla osób nieśmiałych), dodawać odwagi (to akurat nie zawsze kończy się dobrze). Pijący powinien wiedzieć, kiedy powinien przestać, kiedy zrobić przerwę każdy zna siebie i swój organizm najlepiej. Jaki jest sens ignorowania swoich ograniczeń i dążenie do zgona? Chyba tylko szpan, o ile da się jeszcze zaszpanować tekstem "ale wczoraj haftałem"!. Nie znaczy to oczywiście, że na każdej imprezie trzeba robić za abstynenta (chyba, że ktoś ma takie życzenie to przecież nic złego), ale grunt to spożywać alkohol z umiarem, innymi słowy pić z głową.
Kolejną ważną kwestią w odpowiedzialnym piciu jest towarzystwo. Nadmierne wlewanie w siebie trunków wśród osób, które ledwo się zna to kolejny przejaw niedojrzałości lub lekkomyślności. "Wszystko jedno, z kim pijesz i jak się nazywasz" mówi Leszek Kaźmierczak w jednej z piosenek z zespołem 2cztery7. Mimo całej mojej sympatii dla tego wykonawcy jestem zmuszony nie zgodzić się z przekazem tego wersu. To, z kim się pije jest sprawą niesłychanie istotną. Po pewnej ilości alkoholu, nawet pitego z umiarem nie myślimy do końca trzeźwo i wtedy warto mieć wokół siebie zaufane osoby, które nie pozwolą temu wstawionemu zrobić nic głupiego. Dobrze mieć na kim polegać, opracować jakiś plan B, "pić tak, żeby mieć na powrót" jak mówił pewien muzyk młodego pokolenia, Pjus.
Rozpoczynając ten akapit zdałem sobie sprawę, że nieświadomie piszę subiektywny poradnik dla tych, którzy nie są do końca obeznani z piciem. Nie, żebym tutaj robił za znawcę i etanolowego weterana, ale myślę, że zawsze warto podzielić się teorią. Teorią zupełnie inną, niż ta przedstawiana na szkolnych pogadankach o alkoholu, narkotykach, papierosach i innych złach cywilizacyjnych. Zastanawiałem się kiedyś: czemu tyle osób sięga po te rzeczy, skoro rząd i wszelakie programy antyużywkowe wkładają tyle wysiłku, by pokazać je w jak najgorszym świetle? Wydaje mi się, że odpowiedź częściowo tkwi już w samym pytaniu. Osoby prowadzące takie spotkania w szkołach, które krzyczą "raz wypijesz/zapalisz i już możesz się uzależnić!" myślą, że mają do czynienia z tępą, szarą masą bez jakiejkolwiek wiedzy na ten temat i uparcie próbują wbić do głowy ideologię na nie. Nikt nie bierze pod uwagę, że w dobie Internetu młodzież bywa często lepiej poinformowana od dorosłych. Jeśli osoba, która brała niejednokrotnie wcześniej np. narkotyki słyszy, że jeden buch może ją wciągnąć w narkomanię na całe życie, to z góry zakłada, że cały przekaz programu antynarkotykowego jest jedną wielką ściemą i jeszcze bardziej utwierdza się w przekonaniu (często słusznie), że to ona wie najlepiej. To samo tyczy się alkoholu. Coś w tym jest. Człowiek uczy się na błędach i jest kowalem własnego losu, a od pewnego momentu jest odpowiedzialny sam za siebie. Jeśli w porę sam nie odnajdzie swojej granicy, to nikt nie odnajdzie jej za niego.
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź Karola Nowakowskiego, jednego z polskich raperów. "Picie z głową, a tym bardziej niejedną, ma swoje prawa i obowiązki, na które trzeba zwrócić uwagę. Nikt nie zabrania Ci upaść, ale może od kogoś będzie zależało czy wstaniesz.". Podpisuję się pod tym zdaniem, a od siebie dodam jeszcze, że jeśli chcesz włączyć etanol w swoje życie to zrób to odpowiedzialnie, z rozsądkiem i przede wszystkim przy pomocy mózgu, a nie testosteronu. Alkohol jest tylko narzędziem w ręce człowieka i to właśnie od człowieka zależy, czy urozmaici mu życie, czy spadnie z hukiem na głowę.
Regards,
Cursed Wind
Ten Typ Mes - Jak to
http://techn0.wrzuta.pl/audio/a1r1g1a9Hri/05_ten_typ_mes_-_jak_to