jakoś nie pasi mi szczegółowe rozpisywanie się o moim zajęciu zarobkowym. to trąci wywalaniem swoich osobistych flaków na internet z zamysłem postawienia się w lepszym świetle i zebrania oklasków. nie czuję potrzeby. ani nie jestem do końca pewna, czy nie dostałabym zgniłym jajem.
niemniej jednak chciałam nadmienić, że od dwóch miesięcy moja praca jest dla mnie najfajniejszą imprezą jaką można sobie wyobrazić. kompletnie nie jara mnie już wyłażenie z domu wieczorem żeby popatrzeć sobie jak inni piją i robić to samo. i żeby potem kombinować, jak dostać się do domu, bo poza rokiem akademickim w Lubelandii nocnego nie uświadczysz. mój imprezobus na szczęscie nie jest uzależniony od cyklu edukacyjnego. codziennie 6.11.
i gadać o dupie maryny - w końcu mogę porozmawiać na jakieś bardziej konkretne tematy, poza dupą tej pani. na przykład o tym, że dezodoranty kulkowe słabo się sprzedają, pomimo lata.-
albo słuchać jak inni gadają o tej nieszczęsnej dupie, bo nie dopuszczą mnie do głosu, bo to jest ich 15 minut i muszą się wyprodukować teraz albo nigdy, inaczej osuną się w zapomnienie - jakoś nikt nie czuje się mniej czy bardziej zauważany, każdy uprawia swój ogródek, który w całym procesie jest ważny.
bez względu na to, czy to sprzatanie, targanie palet czy rąbanie mięsa.
poznać różnych ciekawych i mniej ciekawych ludzi też można, grunt zawodowy dodatkowo jest bardzo bezpieczny, chociaż kwestia bezpieczeństwa jest przecież taka przeterminowana.
co najmniej z pół wieku po dacie.
tylko późniejsze sensacje dostarczają zbędnych zmartwień, ale podobno to jest interesujące. nie wiem, czy ze strony formy, czy treści.
sądzę, że jeśli ktoś zajmuje się czymś smutnym i tragicznie sformalizowanym, oddaje swoje życie korporacji, która za te heroiczne poświęcenia rzuca mu marne ochłapy w postaci jakiegoś wynagrodzenia, pakietu socjalnego oraz kilku bonów na święta, potrzebuje wtedy dodatkowych zyciowych atrakcji, co by poczuł, że coś w nim tam jeszcze wierzga. okoliczności do zrzucenia maski. czas uderzyć w pieśń mgr zarządzania i marketingu: praca to nie tylko korzyści materialne!! praca ma także satysfakcjonować, dawać poczucie zadowolenia i spełnienia oraz zaspokajać potrzeby socjalizacji!!
jak facet: to nie tylko fiut, to może być również przyjaciel.
***
fot. www.yust.maxmodels.pl
PS. jutro jadę w teren:P