znów zawiodła moje oczekiwania.
albo to ja zawiodłam oczekiwania przemysłu farmaceutycznego.
myśleli, że stworzyli lek doskonały, a mój zwariowany organizm w ciągu półtora miesiąca obalił tą śmiałą hipotezę.
i tak długo wytrzymał, biorąc pod uwagę poprzedni falstart do świata, w którym ulubionym tematem jest licytacja na tabletki antykoncepcyjne, ilość orgazmów pod rząd, poziom libido i rozmiar stanika.
wciąż nie mam do niego przepustki.
jaka szkoda.
bo cóż za wspaniały to świat!!
a ja jestem taka fe, bo kolejny specyfik szczęścia, zdrowia, miłości, fortuny i kariery postanowił mi nie służyć.
nie zechcą się ze mną bawić i odeślą do przedszkola - widocznie zatrzymałam się na poziomie kaszki manny ze sokiem i leżakowania.
nie dla mnie świat prawdziwych kobiet, które pchają przed sobą dwa artefakty dające im +50 do skilla kobiecości, seksowności i w ogóle istnienia, a duma na ten temat rozpiera ich doskonale krągłe prawdziwie kobiece pośladki, które też mają swoje plusy do skillów. tak jakby mózg dawał same minusy.
ja mam +7 do wielkiego tyłka i podobno powinnam się cieszyć, bo "nabrałam kształtów". nieważne, że nie kupię sobie spodni w najbliższym czasie ani nie założę już zakupionych. trzeba chodzić bez spodni!! pokazać majtki!! albo w ogóle je zdjąć. prawdziwe wyzwolone wspaniałe kobiety nie noszą złych średniowiecznych majtek. bawełniany pas cnoty.
stanęłam przed lustrem, żeby dostąpić tego porażającego objawienia, może uklęknąć pod jego błogosławionym ciężarem. dostrzegłam jedynie kształt będący wariacją worka w kierunku gruszki. być może za kolejne 7 cm w biodrach to byłaby jakaś gruszka-mutant, ale na pewno nie klepsydra, bo... niestety, nie mogę dostąpić zaszczytu posiadania bimbających do kolan zwisów na widok których każdy facet czuje samczy zew. powód jest prosty: po prostu NIE MOGĘ.
pewnie ktoś już poszedłby pod nóz albo skoczył z balkonu.
szczególnie, jeśli w opinii jego małego małpiego rozumku cycki otwierają wrota do kariery, dają szczęście w życiu, prawdziwą miłość i spełnienie. jeśli ktoś ma poniżej 75C - powinien zniknąć, nie pokazywać się na oczy, bo to złe, aseksualne i zaraźliwe.
szkoda mi rozpisywać się na temat innych irytujących dolegliwości, które zaserwowała mi ta seksualna rewolucja, bo nie jest trendy pisać o bólu. martyrologia wyszła z mody. funkcjonuje co najwyżej w środowisku emo. reszta społeczeństwa jest twarda, fajna, bezbolesna, bezhormonalna, bez zakwasów i bez cukru.
i oczywiście uprawia niczym nie skrępowany seks.
co najmniej 25 razy dziennie.
***
moje zdjęcie z pierwszej zbiorowej wystawy GFL "Kobieta", 2007.