Dlaczego dzisiaj? Sam tego nie wiem, chyba tak po prostu. Nie mam pojęcia o niczym, mam wrażenie, że stanąłem w miejscu, wszystko ruszyło oprócz mnie. Przylgnęło to do mnie i nie chce w żaden sposób odejść. Czuje się przepełniony dekadentyzmem, wszyscy mnie przygnębiają, nurtują mnie te same miejsca, zwyczaje. Co jest najgorsze każda próba zmienienia czegoś kończy się niepowodzeniem. Czekałem nie wiem na co tyle czasu a teraz jedyne co mi pozostało to czekać dalej. Gdy coś próbuje zaczynam kalkulować. Byłem tak ufny wobec umysłu, wyrachowania, konsekwencji. Ale zawsze pojawiało się coś, coś co zmieniało moje wszystkie dywagacje, plany w popiół. Teraz wszyscy zaczynają się odwracać plecami, są niby obojętni, niby mili, ale mają po prostu dość. Powoli wszyscy znikają odchodzą w mgłę, widać wyraźnie, że mają dość. Czasami odnoszę wrażenie, że zawsze tak było, że byłem jedynie potrzebny, a nie chciany. Zawsze starałem się poświęcać dla innych, przez co sam chyba straciłem, wszystko straciłem. Pomagałem, a mnie nikt tak naprawdę nigdy nie pomógł. Nazwiecie mnie hipokrytą, zadufanym narcyzem, sam nie wiem co o tym myśleć. Jeśli tak ma to dalej wyglądać to nie wiem jak to będzie. Już jest strasznie, a co dopiero potem. Starałem się nawet ostatnio i nic, nie pierwszy raz zresztą. Posiadać magiczną czapkę, dzięki której wiedziałbym, co tak naprawdę ludzie o mnie wyślą. To tylko pobożne życzenia. Nigdy się nie dowiem przez, co mogę tylko błądzić. Może skończyć z tym wszystkim, usunąć się i ułatwić wszystkim życie. Tylko czy mnie na to stać...