Cześć. Chciałbym chyba Ci kilka rzeczy powiedzieć, o ile mi pozwolisz. Więc może zacznę od początku, by skończyć na końcu. Wybacz, gdy uroni mi się łza, ale tym wszystkim wydarzeniom, towarzyszyły wielkie emocje. Sama o tym wiesz, jakie. A może i nie do końca... Znaliśmy się tak naprawdę od małego. Razem spędzaliśmy czas w piaskownicy, chodziliśmy do jednej klasy w podstawówce, gimnazjum, liceum. Te same zajawki nas łączyły. Łączyła nas też wyjąkowa przyjaźń. Łamaliśmy stereotyp, że nie istnieje przyjaźń damsko męska. Z resztą, moim zdaniem najgłupszy stereotyp na świecie, bo przyjaźń damsko męska istnieje i to bardzo często. Jednak czasami nie którzy nie potrafią rozróżnić przyjaźni od miłości, potem powstają nie przyjemne sytuacje i tak jakoś wychodzi. No ale wracając do nas. Chyba nie było dnia, żebyśmy się nie widzieli. Nawet często lądowaliśmy na tych samych imprezach, czy wyjazdach wakacyjnych, pomimo, że tego nie planowaliśmy. Mieliśmy swoją miejscówkę, której nie znał zupełnie nikt. Nikt, oprócz nas. Uwielbiałem tam siedzieć z tobą, milczeć i słuchać rapu, od Hucza do Ostrowskiego, podziwiać szumiące morze, zachodzące słońce i co jak co, Ciebie. Z czasem właśnie ja przestałem się nauczać rozróżniać czym jest miłość a czym jest przyjaźń. Wiesz, bałem się o tym mówić głośno. Bałem się jakiegoś odrzucenia, bałem się, że mnie wyśmiejesz. Chociaż wiedziałem, że tego nie zrobisz, to i tak się kurwa bałem. Zawsze gdy miałaś chłopaka, męczyłem się z tym. Jakoś ciężko mi z tym było, jednak jakoś dawałem radę. Gdy on Cię rzucał, zawsze byłem przy tobie i pocieszałem, chociaż słowo pocieszałem jest tutaj na wyrost. Po prostu pocieszałem. Ja jakoś za to nie miałem nigdy nikogo, zawsze miałem cichą nadzieję, że może uda nam się być razem, że może ty też coś czujesz. W pewnych momentach w to wątpiłem, w pewnych w to mocniej wierzyłem. Wiesz, pamiętam każdą wspólną chwilę. I nie mam z tobą złych wspomnień. Z tobą wiążą się same pozytywne uczucia, bardzo mocne uczucia. Zawsze przed snem sobie przypominam nasze wspólne wygłupy, wspólne spacery nocą, wspólne koncerty. Mógłbym wymieniać tego mnóstwo, mógłbym napisać o tym osobną książkę. Ale wiem, że ty też masz takie wspomnienia w swojej głowie. Jestem o tym przekonany na sto procent. Tyle gadam i gadam, ale nie powiedziałem tego najważniejszego. Kocham Cię, wiesz? I żałuję, że dopiero teraz zebrałem się by Ci to powiedzieć. Teraz, gdy siedzę przy twoim grobie, pomimo, że jest minus dwadzieścia jeden stopni. Siedze, wspominam, rozmawiam z tobą, aż łza cieknie mi po policzku. Nie wiem czy wiesz, ale wtedy, tamtego wieczoru. Wtedy, gdy on Cię rzucił i napisałaś, że potrzebujesz rozmowy. Jak nigdy wybiegłem z domu, chociaż nie wiedziałem gdzie. Mieliśmy się spotkać po dwudziestej w parku, nie daleko centrum miasta. Jednak nie przychodziłaś, nie odbierałaś. Wysłałem dwadzieścia jeden sms'ów, zadzwoniłem dwadzieścia jeden razy. Poszedłem w stronę twojego bloku, drogą którą zawsze Cię odprowadzałem. Była godzina dwudziesta pierwsza, gdy pod twoim blokiem stała karetka, czerwony opel z pobitą szybą. Nie dopuszczałem do siebie takiej myśli, ale jednak. Miałem ochotę zabić tego kolesia który prowadził ten samochód, obiecałem sobie, że mu tego nigdy nie odpuszczę. Miałaś na sobie swoją ulubioną kurtkę, którą podarowałem Ci kiedyś na urodziny. Karetka zabrała Ciebie do szpitala, miałaś poważne objawy. Czekała Cię operacja, która trwała dwadzieścia jeden godzin, miałaś dwadzieścia jeden uszkodzeń ciała. Cudem przeżyłaś wypadek, operacja miała Cię uratować. Operacja się powiodła, jednak następnego dnia, o godzinie dwudziestej pierwszej twoje serce przestało bić. Wraz z nim przestało bić również moje. Płakałem jak pojebany, jak wtedy kiedy zabierałaś mi łopatkę w piaskownicy za małolata. Byłem teraz fontanną łez. Twój pogrzeb, odbył się dwudziestego pierwszego października, dokładnie w twoje urodziny. Miałaś dwadzieścia jeden lat. To było chyba najcięższe wydarzenie w moim życiu, wiesz? Napewno. Ale jestem pewien, że czuwasz nad de mną. I nie chcesz, bym się martwił, chcesz bym cieszył się życiem. Tylko żałuje, że nie mogę cieszyć się z tobą. Jednak twoje zdjęcie w portfelu zawsze dodaje mi otuchy. Po za tym, codziennie Cię odwiedzam, by móc choć chwilę z tobą porozmawiać. I przepraszam, że dopiero teraz zebrałem się na odwagę, chociaż od twojej śmierci minęły już cztery miesiące....