photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 SIERPNIA 2012

7.

KONTYNUACJA POPRZEDNIEJ NOTKI

 

        Jego codzienność była ciągle ta sama. Dwadzieścia cztery godziny spędzał na dworcu, próbująć wyżebrać jakieś grosze. Z czasem i piwo mu obrzydło, więc pieniądze wolał wydać na jakąś bułkę, czy coś innego do zjedzenia. Przechodząc raz po dworcu, przez szybe jednego z barów zobaczył telewizor. Leciał mecz reprezentacji w piłkę, przystnął by chwilę pooglądać. To co zobaczył, spowodowało ciarki na całym ciele. W telewizji ujrzał swojego starego przyjaciela z czasów młodości. Grał on teraz w reprezentacji, był podstawowym pomocnikiem. A reprezentacja zaczęła odnosić wreszcie jakieś sukcesy. Wiedział, że gdyby nie to gówno mógłby teraz również znajdować się namurawie stadionie naradowego, nie jako kibic, jako gracz. Jednak przez głupotę, głupotę to mało powiedziane, wylądował na dworcu. Jednak pewnego dnia, gdy on spokojnie siedział ze skuloną głową przystanął nad nim jakiś mężczyzna. Wstydził się spojrzeć mu w oczy, wstydził się za to kim się stał. W końcu miał już dwadzieścia osiem lat, wielkie ambicje i marzenia, a skończył jako bezdomny. Nagle usłyszał głos tego mężczyzny, który wydał mu się znajomy. Tak, nie mylił się. Był to jego stary przyjaciel, którego kiedyś zostawił bo wolał narkotyki. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Facet, który był jego prawdziwym przyjacielem, wyciągnął do niego dłoń. Po tym wszystkim co on zrobił, on chce mu pomóc. Zabrał go do swojego domu, gdzie go nakarmił, pozwolił się wykąpać oraz dał nowe ubrania. Chłopak zebrał się w sobie, by powiedzieć to co powinien. Nie, nie chodziło tu wcale o jakieś dziękuje czy coś takiego. Chodziło tutaj o szczere przepraszam. I właśnie tak zrobił, przeprosił swojego przyjaciela za to wszystko. Ten wybaczył mu wszystko, i obiecał, że pomoże mu się ogarnąć. W klubie którym grał, potrzebowali statystyka, znającego się znakomicie na futbolu. Praca bardzo dobra, możliwość dobrych zarobków. Zgodził się odrazu. Zazdrościł facetom, którzy biegali po boisku, byli idolami nastolatków i robili to co kochali. Często po treningach drużyny, zostawał i wchodził na murawe by chwilę sobie pokopać piłkę. Przyjaźń kwitniała, koleś powoli ogarniał swoje życia. Zarabiał, zamierzał wynająć jakieś własne mieszkanie, znaleźć sobie jakąś kobietę. Wszystko naprawdę się  układało, wydawało się, że historia zakończy się happy endem. Był ostatni mecz sezonu, walka o mistrzostwo kraju. I jak się okazało, były powody do radości. Cieszyli się wszyscy, zawodnicy, trenerzy, statystycy. Większość postanowiła pójść do jakiegoś pobliskiego klubu, by świętować tak wielki sukces. Alkohol, ale z umiarem, w końcu jedna wpadka a następnego dnia wszyscy by pojawili się na pierwszych stronach gazet. On jednak nie musiał uważać, był w końcu tylko statystykiem, o jego istnieniu w tym klubie mało kto wiedział. Pił, bawił się, poznawał ludzi. Poznał też pewną dziewczyną, młodszą od siebie o trzy lata, jednak w niczym to nie przeszkadzał. Rozmowa się kleiła, dopóki nie upili się do nieprzytomności. Nagle dziewczyna z kieszeni wyjęła woreczek z białym proszkiem. On, był tak pijany, że wciągnął wszystko odrazu, chyba nie pamiętał co kiedyś to gówno z nim zrobiło. Przyjaciel martwił się, szukał go całą noc, jednak bezskutecznie. Ten odnalazł się dopiero rankiem, kiedy doczołgał się do domu. Opowiedział mu całą historie, jednak o proszku nic nie wspomniał. Los sprawił, że spotykał się z tą dziewczyną, a praktycznie każde swoje spotkanie kończyli na wciągnięciu w nos. Z czasem uzależnienie wróciło, mnóstwo kasy szło na towar. Przyjaciel wyraźnie się martwił, jednak nie miał pojęcia o tym wszystkim. Miał cichą nadzieje, że teraz wszystko pójdzie dobrze. Że koleś ułoży sobie życie, założy rodzinę i będzie pracować, by móc ją utrzymać. Starał się mu pomagać na każdym kroku, czasami nawet pokryjomu przeszukiwał jego szafki, by sprawdzić, czy przypadkiem nie wrócił do starego nawyku. Nigdy nic nie mógł znaleźć, to go uspakajało. Aż do pewnego poranku. Uzależnienie było tak silne, że musiał wciągać codziennie po kilka razy, by móc jakoś funkcjonować. Poranna toaleta, jak każdego ranka. Kreska w nos, jak każdego ranka. Jednak jego serce tego nie wytrzymało. Przyjaciel przeżył szok, gdy zobaczył go martwego z towarem w kieszeniach. On, nie zdał sobie sprawy jak zawiódł jedyną bliską mu osobę w życiu. Nie wiedział, że zmarnował kolejną szansę od losu. A nie każdy taką dostaje. Nadszedł czas pogrzebu. A były na nim tylko 4 osoby. Prawdziwy przyjaciel, jego żona i dwójka dzieci...

Komentarze

joooool no i ' większa rozkmina ' zajebiście udana!
// a ja kolejny wieczór spędzam na czytaniu i rozkminianiu Twoich starych wpisów.. :)
04/08/2012 23:19:29
traack życzę powodzenia! ;o
04/08/2012 23:24:58
joooool dzięki, mam już wprawę :D
04/08/2012 23:25:38

chuggy smutne, ale wciągające! ((;
04/08/2012 20:25:02