photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 SIERPNIA 2012

6.

         Miał 19 lat, mieszkał w Łodzi, gdzie uczył się od małego, do nauki miał głowę, grał też w klubie piłkarskim. Piłka była chyba jego największą pasją, nie miał większej. Talent miał, wielki. W klubie wszyscy byli kolegami, jednak z jednym miał najlepsze konktaty. To z nim był najbardziej zgrany, to z nim najwięcej gadał, to z nim mieszkał w pokoju na każdym zgrupowaniu. Można by nazwać, że byli przyjaciółmi. Nawet nie można, bo byli przyjaciółmi. Nie był specjalny rozrywkowy, wolał jakąś książkę czy film niż grube melanże na dyskotece. Zresztą, po alkohol sięgał żadko, od święta. Był pełnym profesjonalistą, marzył by móc kiedyś grać w lidze hiszpańskiej. Dlatego dbał o siebie, o swoje zdrowie przedewszystkim. Mieszkał z matką, jego ojciec zmarł gdy miał 3 lata. Mieli skromne mieszkanie w centrum miasta, idealne dla dwóch osób. Nie był specjalnie bogaty, czasami musiał się wyrzekać pewnych rzeczy by mieć co zjeść, ale nie było tak źle. Miał dziewczynę. Jarał się nią chyba bardziej niż piłką, była dla niego idealna. Jednak porzuciła go, bo nie chciał się dla niej zmienić. Nie pasowało jej, że poświęcał dużo czasu na treningi, nie szanowała jego marzeń. Ten jednak, zakochany po uszy nie mógł pogodzić się z rozstaniem. Mało co, a zrezygnowałby ze swoich marzeń, by tylko być z dziewczyną. Jednak jego przyjaciel z klubu, przemówił mu do rozsądku. Chłopak jednak potrzebował jakieś zmiany  w życiu. Z czasem matka zaczęła mniej zarabiać, dofinansowania z klubu nie pomagały. Chłopak musiał poszukać pracy, by pomóc w utrzymaniu domu. Napisał do wszystkich znajomych, nawet do tych z którymi chodził jeszcze do gimnazjum. Wszyscy mieli wyjebane w to, nawet nie chcieli go wysłuchać. Znalazł się jednak jeden, który zaproponował mu pracę od ręki, z zarobkami lepszymi niż nie jeden zawodowy piłkarz. Zgodził się bez wahania, nawet nie spytał się jaka to praca. Gdy poszedł do tego typa, chyba zaczął się rozmyślać. Zobaczył woreczki z kokainą, tabletkami, marichuaną. W skrócie mówiąc, dilerka. Jednak jego sytuacja, nie pozostawiała mu wyjścia. Wpakował się w to wszystko. Noce spędzał w klubach, rozprowadzając towar małolatom, które po raz pierwszy wciągały kreskę i odlatywały zupełnie. Jebało go to, komu to sprzedawał, ważne, żeby sprzedawał. Czasami kusiło go, by samemu spróbować, jednak za każdym razem się powstrzymywał. Przypominał sobie o marzeniach, planach na życie. Pokusa była mocniejsza. Miał to być pierwszy i ostatni raz. Wciągnął w nos i poczuł się zajebiście. Z czasem jego praca zamieniła się w uzależnienie, co raz więcej wciągał, często też melanżował, pijąc litry wódki. Zaczął opuszczać treningi, podobał mu się jego nowy styl życie. Jednak jego przyjaciel, którego olał kompletnie, był. Próbował z nim pogadać, przemówić mu do rozsądku jednak gdy zobaczył jak wciąga, wiedział, że nie ma szans. Hajs był, uzależnienie było. Marzenia uciekły.  Znalazł sobie jakąś pannę, która go kochała bo miała tańszy koks. Matka bała się o swojego syna, lecz nie mogła nic zrobić. On przynosił jej pieniądze do domu i mówił, żeby się nie martwiła. Jednak częste braki syna w nocy w domu musiały martwić. Koleś bawił się w najlepsze, chyba zamierzałem zostać dilerem w stu procentach. Niestety, rzeczywistość nie była taka piękna. Impreza, dużo koki, dużo wódki. Łatwo przesadzić. On przesadził. Znajomi początkowo się nie przejęli, jednak po chwili, pomimo, że byli naćpani, zobaczyli, że coś jest nie tak. Wylądował w szpitalu, gdzie przez trzy dni walczył o życie. Walkę wygrał. Jednak dotarła do niego policja. Znaleźli u niego dużo towaru, jego przyszłość została pomalowana w ciemnych barwach. Godziny przesłuchań, on chciał być dobrym ziomem i nie wydał swoich kolegów z branży. Dostał osiem lat, przymusowy odwyk. Odwyk to było dla niego coś gorszego niż piekło, jednak jakoś dał radę. Potem więzienie. Załamał się nerwowo, gdy myślał o tym, jaką miał szanse a jaką drogę wybrał. Często musiał korzystać  z pomocy psychologa. W piątym roku odsiadki dowiedział się o śmierci matki. Wtedy zrozumiał, że został z niczym. Dostał przepustkę na pogrzeb, gdzie cała rodzina patrzyła na niego jak na jakiegoś morderce. Napewno na śmierć matki miał wpływ jego zachowanie, miał wyrzuty sumienia. Wypuścili go z więzienia po siódmym roku, za dobre sprawowanie. Nie miał gdzie się podziać, nie miał przyjaciół a rodzina była tylko z nazwy rodziną, gdyż nikt nie chciał się do niego przyznawać. Skończył na dworcu. Teraz siedzi z kartką, prosząc o kilka drobniaków na jakąś bułkę, choć i tak wyda to na piwo. Kto wie, może właśnie ty, dzisiaj,  przechodziłeś obok niego na dworcu...

Komentarze

karolajn90 świetny wpis! rzeczywistość potrafi być zupełnie inna niż się wydaje.
09/08/2012 12:37:26
matizw05k o Ty w dupe! zajebiste!
04/08/2012 9:42:43
monisia56 I ja popieram <3
06/08/2012 0:05:42
traack nic wielkiego!
06/08/2012 0:56:03