- muzyczne wieczory przepełnione kłębami nikotynowej burzy -
umieram. zamieram. przymieram. wymieram. moja ciało kurczy się do joktometrów i zastyga niczym bruk chodnikowy w stałym miejscu. krzyczy, skomle, ujada, jęczy, wyje, milknie. milknie pod natłokiem stóp, przechodzących niczym smoła wylana na nieskazitelnie proste podłoże. stoję w miejscu. wręcz leżę. nie mogę się ruszyć. nie umiem.
zagryzam wargi. nieświadomie do krwii. brzydzac się smaku, obserwuję spadające krople, niczym rosa o poranku z soczystej trawy na ziemię, która tym razem jest tureckim turbanem nóg. przez sekundy zastanawiam się co robię. nie umiem odpowiedzieć, zapominam. robię to powtórnie. i patrzę.
obracam papierosa w palcach. przyglądam się żarzącemu punktowi. z nostalgią wydmychuję z płuc smolisty dym, obserwując siwe kłęby hordy osaczające ciało. wydymam usta w niezadowoleniu i znów. zaciągam się gorzką trucizną, a dzisiejszym wybawieniem.
nie lubię zasypiać. kiedy w głowie znów dywergencja. wszędzie brak harmonii. nawet w pozie, która jest niewygodna. nawet w oddechu, który powinien być spokojny. nawet w ciemnościach, które pokazują zarysy mebli, przedmiotów. nawet w ciszy, gdzie echem odbijają się od ścian słowa zeszłego dnia.
nie umiem się poddać.
zaniżam swój światopogląd każdym potknięciem, chwilowym zanikiem pamięci, bezmyślnym gestem.
zauważ mnie.
Inni zdjęcia: Ja patki91gdW lesie patki91gdJa patki91gd:* patki91gdSynek nacka89cwaJa nacka89cwaJa nacka89cwa... couuuldHistoria Egiptu jednym miejscu bluebird11xx06 invisible39