Długo, prawda? Długo.
Trochę już mam dość tego zimnego, twardego gówna, które wszędzie leży.
Trochę już czekam, aż zrobi się ciepło.
Aż szkoła, praca, wynoszenie śmieci, sąd ostateczny i wszystko inne do czego nas zmuszają wyda się żartem.
Bo kiedy człowiek stoi w pełnym słońcu obok ludzi, którzy mogliby zastąpić mu krew, to wszystkie "niby - poważne - sprawy" nagle stają się śmieszne.
Jedyna rzecz, która powstrzymuje mnie obecnie przed zmienieniem cyklu pór roku na: wiosna - lato - lato - lato, (lub ewentualnie wiosna - lato - lato - jesień, bo lubię deszcz), to fakt, że nie jeździłam jeszcze w tym roku na nartach.
No i ewentualnie to, że co jakiś czas słyszę ciche, niepewne głosy z końca sali: Kamila, może ty jednak nie jesteś Wszechomogąca...
Boże. Jak to się stało, że wszyscy nagle jesteśmy tacy... późni.
Jakby z wszystkich żyć, które znam, wypadło dobre parę lat. Jakbyśmy nagle znaleźli się w tych naszych życiach tak... późno.
(W tym miejscu: najlepsze życzenia szczęścia szczęścia i jeszcze raz szczęścia dla Świeżej Szesnastki Sophie. :*
Ej, Zosiu... <3)
Z jednej strony, tak właśnie jest. Czuję się... późna. Pewne rzeczy zacierają się zupełnie w mojej pamięci. Siedzę czasem i myśłę: jak wtedy było? Co ja myślałam? Co czułam?
Z drugiej jednak strony, czuję się jakbym dopiero co została wybudzona ze śpiączki. Jakby wszystko na mnie czekało. Tylko na mnie. Jak na zaklęcie.
Czuję się tak, jakbym mając w sobie tę krew, o której pisałam na początku, mogła wszystko.
Kochani, nie pierdolcie.
Ja jestem Wszechmogąca.
Ps: Zdjęcie zrobione przeze mnie w wakacje w Berlinie.
Ps 2: A żebyście przypadkiem nie zapomnieli - Kurt żyje.