Za każdym razem kiedy myślałam o notce, nie umiałam wyobrazić sobie
o czym napiszę. Może dlatego, że moja wena twórcza się skończyła, albo napływ różnych wydarzeń spowodował, że nie umiałam i nie umiem odróżnić ważnych od mniej ważnych spraw.
Dlatego dzisieszjszy wpis zatytułuję: zmiany.
Bo o nich będzie mowa (głównie).
Dzisiejszy dzień wprawił mnie w niesamowity nastrój.
A wszystko to za sprawą Osoby, która odprawiła swoją pierwszą mszę, zwaną prymicyjną.
To cudowne móc patrzeć na kogoś, kto sięga po swój cel. Nie poddaje się, nawet gdy przychodzi mu walczyć.
Osobę księdza neoprezbitera znam zaledwie od roku, ale Jego dobroć i zrozumienie zaskarbiły u mnie nagłą i nietuzinkową sympatię.
Błogosławieństwo, które otrzymałam na koniec "zburzyło" moje opanowanie.
Z radości, że ktoś spełnił swoją Własną Legendę.
Dziękuję.
Wkroczyłam w wiek produkcyjny.
Nareszcie mogę "produkować" młodych Polaków! (śmiech)
Ale pozwólcie, że chwilowo nie zasilę przyrostu natoralnego, dobrze?
Skupię się na sobie (tak, wiem, egoizm), na nauce, na życiu towarzyskim, które z wiekiem, mam nadzieję zacznie rozkwitać.
Z każdym dniem, coraz bliżej wakacji. Końca roku szkolnego.
I... nieszczęsnego wystawiania ocen.
Choć nie jest źle. Nie mogę narzekać.
Wiosenny powiew wiatru.
Zapach bzu.
Konwalii.
Kwitnące azalie.
Dobra książka i kawa.
Słońce.
Miłość.
Ludzie.
Tak, to maj...
"(...) kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, zanczy to, że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia jest twoją misją na Ziemi."
Paulo Coelho, Alchemik.