Piątek-5 stycznia,godzina 15,17:Proroczy sen
Gdy wszyscy się obudzili opowiedziałem im o wizycie tego dziwnego gościa.
-Kurcze,to jakieś dziwne wszystko jest-powiedział Johnny...
-Ale czego oni chcą od ciebie?-zapytał mnie Kiler.
-No właśnie nie wiem.
-Słuchajcie-PółDolara wolno wstając z fotela poprawił sobie spodnie po czym zaczął mówić:-Miałem sen...
-WoW!Jesteś wybrańcem,miałeś sen-irytująco przerwał Kwaśny.
-Czekaj,daj mu powiedzieć-byłem ciekawy co to był za sen.
-W tym śnie widziałem,że odszyfrowałeś kod z tego listu...Chodzi o jakieś spotkanie...
-Skąd wiesz?Pamiętasz co oznaczał ten kod?Z kim mam sie spotkać?-dopytywałem sie nawet nie dając mu szansy na odpowiedz.
-Nawet nie wiem co oznaczał ,bo mi w tym snie nie powiedziałeś.Wiem jedynie tyle,że kod rozszyfrowałeś 14 stycznia o godzinie 11,36 a spotkanie ma odbyć się 16 stycznia o 17,00...
-Wiesz co-Elevator napił sie kawy,po czym dokonczył-Ty lepiej te swoje sny zatrzymaj dla siebie...
-Ja mu nawet troche wierzę-Kiler usiadł-W końcu ten gość który był dzisiaj-tu zwrócił sie do mnie-powiedział ''WC;Władca Ciemności.Zapamiętaj to,bo może się przydać...Czeka na ciebie,w miejscu wskazanym przez list...''-wiec chodzi o jakieś spotkanie z WC...
-No,możliwe-odparłem.
-A kto to jest ten WC?
-No właśnie-tego chyba nikt nie wiedział.
-Tsss...To zwykły zbieg okoliczności-Elevator dalej nie wierzył w sen PółDolara...
-Nie wiadomo...Ale chłopaki,jesteście ze mną prawda?-musiałem nabrać pewności.
Cała grupa wstała krzycząc:
-No jasne!!
Sobota-6 stycznia,godzina 10,00:Ehh...
Kolejna nieprzespana noc.
Gdy wczoraj ekipa rozeszła się myślałem nad snem PółDolara.
Coś może w tym być.Do końca to nie wiedziałem czy wierzyć,czy może to kolejne bujdy,które do niczego nie będą prowadzić...Ale szczerze to miałem dosyć tych wizyt dziwnych ludzi,którzy ciągle mówią coś w rodzaju tajemnicy,czy zagadki.Wziąłem list do ręki.Przez cały czas myślałem nad tym szyfrem.W śnie było,że rozszyfrowałem go dopiero 14 stycznia.A wziąłem się za niego dzisiaj.Niestety nic z tego...Nadal nie wiem o co kaman...
Sobota-6 stycznia,godzina 18,00: ...jak rzut kamieniem...
Przez cały ten czas był spokój,nikt mnie nie nachodził,nikt nie przychodził.
Oglądałem sobie bajki na Disney Channel kiedy właśnie usłyszałem huk stłuczonej szyby.Pobiegłem szybko srawdzić co jest grane.Ktoś wybił mi szybe w salonie.Niestety nie wiem kto to był,bo zanim dobiegłem do drzwi ten ktoś już uciekł.
-To pewnie jakiś gnojek.-pomyślałem,że nie ma co sie przejmować,bo to typowe zachowanie trudnej młodzieży.
Sprzątając szkło ujrzałem na podłodze kamień,średniej wielkości do którego była przyczepiona kartka.
Kolejny list,tym razem nie był to szyfr.
Treść brzmiała:''To jest łatwe jak rzut kamieniem''...
Czyli ten kto to rzucił był związany zapewne z WC...
Kolejna zagadka...Ale łatwe to wcale nie jest...
Niedziela-7 stycznia,godzina 14,22:Trudności
Jadłem sobie obiad,gdy nagle wpadł do mnie Elevator:
-Ty,słuchaj!-był spanikowany.
-Co jest?Coś sie stało?
-Miałem dziwny telefon...
-Kto dzwonił?
-Ten generał Perkoz.
-Czego chciał?
-Powiedział,że czasu jest coraz mniej.Muszę ci pomóc odszyfrować ten kod.Moge pomagać tobie tylko ja.Reszta musi z tym skończyc...
-Co?!-zapytałem z niedowierzaniem.-Ale jak to?! Bez ekipy nie dam rady!...A tak wogole to czas mam do 20 stycznia...-uspokoiłem sie...
-Słuchaj-Elevator dalej był niespokojny-Powiedział jeszcze,że jak ekipa,tzn.nasza grupa bedzie nam pomagać to stanie sie coś złego...
Zamurowało mnie...
-A tak przy okazji,to co ty tam jesz?-zaglądnął mi do talerza.
Zwiecha...
Muszę porozmawiać z ekipą.
Trzeba coś z tym zrobić...