Sobota,13 stycznia,godzina 04:50 ; Nie ma to jak w domu cz.1
-Ej,długo mamy tu siedzieć?- zapytał znudzony Elevator.
-Jeszcze chwilę,zaraz was wypuszczę - odrzekł Generał przez głośnik.
-Ale po co my tu wogóle...? -nie wiedziałem już czy jest sens zapytać.
-Słuchajcie-zaczął Generał- do tej pory wszystko szło znakomicie.
Byliście świetni.Wspaniale się nadajecie do...-i tutaj przerwał,jakby wiedział,że nie może tego powiedzieć.
-Zaraz,zaraz...Że niby do czego się nadajemy,co? Co wy chcecie z nami zrobić,ty i ten WC ?!! -byłem bardzo poddenerwowany.
-Eee...To znaczy... - Perkoz nie wiedział jak się wytłumaczyć.
W tym momencie usłyszeliśmy takie dziwne ''PIIIP'',a za chwile razem z Elevatorem zobaczyliśmy podnoszący się nocny stolik.Pod nim był otwór,do którego zostaliśmy wepchnięci... No cóż,tunelem w dół :
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!
ŁUP!!
-AŁĆ...
-Ej,żyjesz? - zwróciłem się do Elego.
-Tak,a ty?
-No ja też - obejrzałem się dokładnie,nic mi nie było.
-Gdzie my jesteśmy?
-Nie wiem,ale wygląda mi to na drogę jednokierunkową.To za nami się właśnie zamknęło.
-Ale tu zimno - zacząłem się trząść.
-I mokro - Ele wylewał wodę z buta. -Ej,patrz! Tam na wprost jakieś drzwi są.
-No to chodźmy.
Nie było w końcu innego wyjścia.
Podeszliśmy ostrożnie do drzwi.Przez dziurkę od klucza nie było nic widać,bo za drzwiami panowała ciemność.
Chwyciłem za klamkę.Drzwi skrzypiały niemiłosiernie.
-Ele,wejdź,a ja będę cię osłaniał.
-Hę? A dlaczego ja?
-No bo...-bałem się trochę,ale głupio mi było to powiedzieć,więc musiałem wymyślić coś innego - no bo ty taki odważny jesteś i w ogóle twardziel...
Ten czując się pewniej wszedł pierwszy,ja tuż za nim.
-Ciiiiichoooo...
-Czujesz jak tu śmierdzi?
Nagle Ele zaczął krzyczeć:
-AAAAAAAAAAAAAAAa!!! Zabierz to ze mnie,aaaa!!! Ratunkuuu!!!
-Co jest? Co się dzieje?! -spanikowałem,cofnąłem się do tyłu i wpadłem na włącznik od światła.
Wystraszony Elevator odetchnął z ulgą kiedy zobaczył,że wpadł na moje stare przebranie wilkołaka...Zaraz,zaraz...Rozejrzałem się...
-Ej,wiesz gdzie my jesteśmy? - tak,byłem już pewny...-jestesmy w mojej piwnicy...
-To twoja piwnica? Aleee...-Ele zupełnie jak ja był zdziwiony-Ale co tu tak śmierdzi?
-Oj nieważne! Jesteśmy w mojej piwnicy,rozumiesz co to znaczy?
-Żee...-podrapał się po głowie- musimy się dowiedzieć co tak śmierdzi...
-Nie kretynie! To znaczy,że te schody - pokazałem palcem gdzie się one znajdują jakby nie zauważył- prowadzą do mojego domu.
-Serio? Czyli to oznacza,że to już koniec z tym wszystkim?
-To się jeszcze okaże-sam nie wiedziałem co powiedzieć.
-Ej,ale...Te drzwi...
Zobaczyliśmy,że drzwi przez które weszliśmy zniknęły.
-Czy to naprawdę oznacza koniec?- zapytałem sam siebie w myślach.
-Ej,patrz - Ele chciał mi coś pokazać.Odwróciłem się,a na ścianie zobaczyłem odpowiedź : NIE,TO DOPIERO POCZĄTEK...
No to kiszka...
-Lepiej chodźmy na górę...
-No dobra,ale co tu tak śmierdzi?