Kurwa, nie wierzę, że to wszystko powoli się kończy. Nie mogłam o tym wcześniej pisać bo stres mnie zżerał, ale teraz mogę nieco odetchnąć z ulgą. Miałam ostatnio tyle na głowie i ciągle mam, że ciężko mi w ogóle odpocząć i wyluzować. Nawet wyjazdy wakacyjne o których myślę napawają mnie stresem, bo nadal nie jestem pewna co i jak. Ale zacznijmy od początku czyli od pracy magisterskiej. Napisałam ją w ciągu 2 tygodni bo powinnam ją złożyć do 7 września, a musiałam pokazać ją jeszcze promotorowi i musiała przejść przez antyplagiat. Byłam u promotora dwa tygodnie temu, nie było go. Byłam tydzień temu, nie było go, ale była babka która powiedziała, że wyjechał na obóz i będzie na chwilę w środę. Więc z kumplem idziemy w środę czatować. Czekaliśmy od 11 do 13. Zebrało się kilka innych osób. Pogadaliśmy sobie z nimi. Okazało się, że jesteśmy trochę w dupie, bo mamy niecały tydzień na złożenie pracy, a koleś wraca na obóz gdzie nie ma zasięgu. Ale dobra, promotor nas przyjął, mój kumpel nic nie przyniósł bo nawet za bardzo nie miał co pokazać, a ja wyciągam swoją pracę. I zaczęło się. Że temat zły, bibliografia stara, brak przypisów, za krótka, że to mi nie przejdzie przez antyplagiat bo on takich prac to setki widział. Muszę przyznać, że trochę mnie zatkało. Myślę sobie, to co kurwa, mam wymyślać nowy temat, szukać nowszych artykułów i pisać nową pracę? Ale zapytałam czy możemy mimo wszystko spróbować przepuścić tę pracę przez antyplagiat. Powiedział, że ok, ale muszę uzupełnić przypisy. Pani Ania która jest tam sekretarką wydrukowała nam pisma o przedłużenie daty złożenia pracy i bajlando. Ogólnie złota kobieta, dogadałam się z nią, że wyślę jej moją pracę i wyszło nawet tak, że promotor nie jest nam do niczego potrzebny, jeśli praca przejdzie przez antyplagiat. Ale rozmowa z promotorem totalnie mnie dobiła i bałam się, że praca nie przejdzie przez antyplagiat. Tak więc wieczorem dorabiałam przypisy, połykając łzy i godząc się z tym, że nie będę miała tytułu magistra. Ogólnie było w tym dużo złości, i na promotora, że jak wybierałam temat to był zachwycony, i na samą siebie, że wcześniej się za to nie zabrałam. Wiedziałam, że jeśli przedłużyliby mi termin to mogłabym napisać drugą pracę, ale wiedziałam, że psychicznie nie dam rady. Samo robienie przypisów nie było takie proste. Kiedy się pisze robiąc mix z artykułów i Internetu to później ciężko wskazać źródło. Poszłam spać o 3, z nieskończoną pracą i płacząc. Rano pojechałam na uczelnię złożyć pismo o przedłużenie, wróciłam i skończyłam przypisy. W piątek wchodziłam na pocztę z bijącym sercem, ale nie dostawałam odpowiedzi, więc potem cieszyłam się weekendem bo wiedziałam, że do poniedziałku nic nie przyjdzie. Całe to bieganie na uczelnię zepsuło mi czas wolny, bo potencjalnie mam teraz urlop, a nawet nie jestem w stanie tego poczuć. Ale dzisiaj przyszła odpowiedź od pani Ani, że praca przeszła przez antyplagiat i pytała czy zgodnie z sugestią promotora będę rozbudowywała pracę czy zostaje w takiej formie. Poczułam lekką presję i wiem, że może wyjdę na lenia, ale powiedziałam że wolę już nic nie zmieniać w niej. A babka tylko mi wysłała raport do wstawienia, napisała żebym jeszcze wrzuciła 2 oświadczenia, wydrukowała i złożyła w dziekanacie. Z jednej strony czuję zajebistą ulgę, że to praktycznie koniec, z drugiej czuję pewny krincz, że moja praca to gówno i wszyscy wkoło o tym wiedzą. Obrona będzie albo pod koniec września albo w październiku. Na weekend jadę do domu i mama ze mną wraca i chce jechać gdzieś na parę dni, a później od 17 września mam jechać z Natalią w góry. Ale to jeszcze zależy czy w pracy mi nic nie zmienili. I to wszystko powyższe i dużo małych niuansów powodu, że żyje w ciągłym stresie i nie mam nawet możliwości odpocząć. A że od października idę na cały etat to serio, wrzesień który miał być zajebisty, bo idę do pracy tylko 5 razy, zamienił się nagle w pole minowe, bo tu wyjazd, tu praca magisterska, tu wyjazd, tu praca i dopiero powoli wszystko znajduje swoje miejsce. W głowie mam mnóstwo myśli, ciągłe myślenie co zrobić jutro, pojutrze, za tydzień, kiedy to, kiedy tamto. Czy to się wreszcie skończy?
Inni zdjęcia: Ja patki91gd:* patki91gd;) patki91gd... maxima24Wg standardów. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24