Jakiś czas temu wspominałam, że chcę zrecenzować książkę o oszczędzaniu którą przeczytałam. Jest to w sumie moja pierwsza książka w życiu dotycząca jakiegoś konkretnego zagadnienia, a nie jak to było dotychczas - powieści. I powiem wam szczerze, spodobało mi. Myślę o tych wszystkich książkach które przeczytałam i które oprócz fajnie spędzonego czasu nie dały mi nic więcej. Ok, umiem odpowiedzieć na niektóre pytania w Milionerach dotyczące literatury, ale mały z tego pożytek skoro robię to sprzed telewizora. Także zajarałam się książkami które mają nas czegoś uczyć, mają przekazać nam jakąś wiedzę. Dziś na warsztat leci ,,Finansowy ninja" Michała Szafrańskiego. Michał Szafrański jest przede wszystkim blogerem, ale też youtuberem, tworzy podcasty, zaprasza ciekawych gości, wydał też dwie książki, a jedną z nich wam właśnie przedstawię. ,,Finansowy ninja" to poradnik o tym jak zacząć oszczędzać pieniądze. Wskazuje najważniejsze obszary naszego codziennego życia gdzie możemy ucinać złotówki. Tak na prawdę nie chcę się rozpisywać nad tym co dokładnie jest w książce. W skrócie: dużo coachingu, budżet domowy, konta, karty, lokaty, kredyty, jak zatrudnienie wpływa na nasze oszczędności, optymalizacja podatkowa. Tak w skrócie. Moja książka w pdfie liczy sobie 666 stron i powiem wam szczerze, że trochę ciężko było przez to przebrnąć. Jednak z plusów trzeba wymienić, że książka jest rzetelna, wyczerpuje temat i jest napisana prostym językiem. Dodatkowo dla mnie super były wszelkie wyliczenia np. ile powinniśmy odkładać co miesiąc aby mieć godną emeryturę, albo ile realnie może nas kosztować kredyt i jak to wygląda jeśli tę samą kwotę pożyczymy na 10 lub 20 lat. Ogólnie jest tam dużo wyliczeń które dają do myślenia. Szafrański wskazuje też, że ogólna wiedza i chęć żeby oszczędzać u Polaków jest bardzo mała. Że większość z nas nie ma finansowej poduszki bezpieczeństwa, a wszystko co zarobi to przejada. I w sumie ciężko się z tym nie zgodzić. Ja sama do niedawna nie dbałam o to żeby mieć coraz więcej pieniędzy, tylko żeby je szybko wydać. Książka ta jest dla mnie podstawą finansów osobistych, czymś takim co powinno być lekturą obowiązkową w szkole. Stąd wiele osób krytykuje tę książkę, że nie ma w niej nic odkrywczego, same podstawy. Jeśli jest się dorosłym człowiekiem, pracującym, mającym własną rodzinę, a może nawet własny biznes to rzeczywiście treści zawarte w książce nie będą jakieś olśniewające. Ja sama nie nauczyłam się z niej zbyt wiele. Nie znajdziemy tam złotej recepty na to jak stać się bogatymi. Dla mnie ta książka po prostu utwierdziła i zakorzeniła we mnie koncept oszczędzania. Dała mi dodatkowego kopa i zmotywowała do intensywniejszego myślenia gdzie można ciąć koszty. Mam wrażenie, że wielu ludzi nie lubi Szafrańskiego za to, że dorobił się na tym, że pisze o czymś o czym mógłby napisać każdy z nas. Ale napisał o tym akurat on. Jest też wiele pretensji, że jego książka to kopiuj-wklej z jego bloga. Jeśli ktoś czytał jego bloga regularnie i kupił książkę, mógł się srogo rozczarować, że treść się powiela. No cóż, ja bloga nie czytałam, a taki ruch Michała świadczy tylko o tym, że do perfekcji ogarnął jak zarobić i się nie narobić. No i nie ukrywajmy, jego blog to kawał dobrej roboty, coś co tworzył latami i w co włożył dużo pasji i pracy. Dla mnie książka jest spoko, nie robi rewolucji w głowie, raczej pozwala ułożyć sobie wszystko na spokojnie. Samo przeczytanie też nic nie zmieni w naszym życiu, trzeba wprowadzić zmiany, trzeba się trochę postarać.
Przy okazji tej recenzji chciałabym podsumować własne oszczędzanie i pokazać jak zmieniło się moje postrzeganie w tym obszarze, no i jak udaje mi się godnie żyć za 1500zł miesięcznie. Pod koniec 2020 roku założyłam sobie lokatę na 2000zł na 3 miesiące. Po tym czasie miałam około 1,50zł zysku. Śmiech na sali co? I tak, i nie. Zysk z lokaty jest minimalny, równie dobrze mogłabym raz odmówić sobie jakiejś przyjemności i oszczędziłabym pewnie więcej. Ale wstrzymywanie się od zakupu czegoś to trochę coś innego niż odnoszenie zysku z inwestycji. Jedno nie wyklucza drugiego. Właśnie! Dzięki temu, że na moim zwykłym koncie miałam o 2000zł mniej, wydawałam mniej. Oczywiście wiedziałam, że te pieniądze gdzieś tam są i mogę je w każdej chwili pobrać, ale kiedy widziałam na koncie 1000zł zamiast 3000zł, to przemyślałam bardziej każdy zakup, a z niektórymi się wstrzymałam. Dzięki temu wiem, że na tej lokacie zarobiłam znacznie więcej niż 1,50zł. A kiedy ta dobiegła końca zaczęłam interesować się kontami oszczędnościowymi i promocjami bankowymi. I tak oto dorobiłam się drugiego konta bankowego, za którego otwarcie otrzymałam 50zł, a to nie koniec bonusów, bo jest tam również comiesięczny zwrot za płatności kartą i całkiem nieźle oprocentowane konto oszczędnościowe (całkiem nieźle w porównaniu do innych banków). Ogólnie maszynka oszczędzania w moim życiu kręci się na całego. Przykład? Kiedyś zarabiałam około 2600zł i nie byłam w stanie prawie nic odłożyć. Ba, ja nawet nie chciałam tego robić. Uważałam, że pieniądze najlepiej od razu przeznaczyć na zakup czegoś. Nie miałam marzeń, typu kupno samochodu, więc po co miałabym kisić pieniądze na koncie? Teraz zarabiam 1500zł, z czego 1000zł wydaję na mieszkanie, a reszta w zupełności starcza mi na życie. Jeśli zdarzy mi się, że dostaję jakieś pieniądze od rodziców, dziadków, cioci, od razu wkładam na konto oszczędnościowe. Dzięki temu mam całkiem niezłe oszczędności (całkiem niezłe jak na moje zarobki). Kolejny przykład jak zmieniło się moje podejście do oszczędzania? Kiedyś wychodziłam do restauracji i zamawiałam pizzę + dodatkowy składnik, herbatę, lemoniadę lub kieliszek wina, no i koniecznie jeszcze ciasto. W rezultacie zostawiałam minimum 50zł na barze. Ostatnio byłam z Natalią w pizzerii i zdecydowałam się tylko na pizzę. Zapłaciłam niecałe 20zł. W torebce miałam wodę, zawsze mam ale kiedyś to i tak nie powstrzymywało mnie przed zamówieniem szklanki wody z cytryną za 8zł. Czy to wyjście do restauracji było mniej udane przez to, że mniej zamówiłam? Nie. No właśnie, często oszczędzanie nie kosztuje nas mega dużo wyrzeczeń jak mogłoby się wydawać. Trzeba tylko szukać alternatyw. Jakiś czas temu piłam chyba po raz ostatni kawę ze Starbucksa. Za cappuccino zapłaciłam 15zł. Pijąc je zastanawiałam się dlaczego zapłaciłam tyle pieniędzy za zwykłą kawę i dlaczego w ogóle ludzie tyle za to płacą. Taką samą kawę w Mcdonalds miałabym za połowę ceny. A robiąc sobie w domu cappuccino to już w ogóle. Ale ok, powiedzmy, że każdy lubi się czasem napić kawki na mieście. Ale zwykła kawa z mlekiem za 15zł? No way! Przez ostatni rok nauczyłam się mega oszczędzać. Pomógł mi w tym koronawirus. Nie kupowałam tylu ubrań, butów, torebek, nie wychodziłam do restauracji. Nauczyłam się przeglądać gazetki i kupować wszystko na promocji. Nie kosztuje mnie to wiele, nie jest pełne wyrzeczeń, raczej traktuję to jak dobrą zabawę. Powiem wam teraz ile pieniędzy udało mi się uzyskać z lokat, kont oszczędnościowych, promocji bankowych i cashbacków prze ostatni rok: uwaga, jest to około 90,41zł. Mało? Tak, ale zauważmy, że są to pieniądze uzyskane z dość małego kapitału, gdybym miała więcej pieniędzy, mogłabym też z nich więcej wyciągnąć. Są to małe pieniądze, ktoś może tyle zarabia na godzinę, ale nawet jeśli to nie schyliłbyś się po 90 zł leżące na ulicy? Tak to właśnie traktuję, uzyskanie tych pieniędzy nie kosztowało mnie prawie nic pracy. A dzięki temu, że na koncie głównym zostawiam sobie tylko pieniądze niezbędne do życia na najbliższy miesiąc, to nie wydaje ich na głupoty jak wcześniej. Kogoś mogą śmieszyć moje zarobki i moje oszczędności. Ale w oszczędzaniu piękne jest to, że działa na każdego. Jeśli zarabiasz 10 000zł miesięcznie to też możesz wszystko rozwalić na głupoty, oszczędzić 8000zł, 5000zł albo 2000zł. Każdy z nas ma różne pieniądze ale schemat oszczędzania jest taki sam. Nie ukrywam też, że nie uważam samego oszczędzania za stan idealny. Odkładanie każdego grosza to na dzisiejsze czasy zbyt mało. Pieniądz musi na siebie pracować. Dlatego chciałabym poczytać trochę o inwestowaniu i oswoić ten temat. Książka Michała Szafrańskiego tylko liznęła tematu inwestowania, bo jak sam stwierdził, na ten temat musiałby napisać dwa razy dłuższą książkę. Mam nadzieję, że kiedyś zrecenzuję tutaj właśnie tego typu książki (mam już kilka na oku). Na razie przeczytałam też dosyć ciekawą książkę o biznesie, bardziej coachingowa, nastawiona raczej na postawę człowieka biznesu i wkrótce też o niej napiszę. Tyle o moim oszczędzaniu. Może kogoś ta historia zainspiruje, a mi spisanie tego wszystkiego pomaga w dalszej motywacji i wytrwaniu w oszczędzaniu.