Od poniedziałku - nic, prócz oczywiście kaw i herbat do tego osiemset lub tysiąc brzuszków dziennie. Więc jest nie najgorzej. Zadziwiam sama siebie pod względem palenia, papierosy po prostu się rozpływają, rano są a wieczorem ani jednego. To nie jest dobry znak. Cieszę się, że tata poszedł na urodzinową imprezę do wujka co oznaczało, że mama też gdzieś wybyła i obiad, który 'zjadłam' wylądował w śmietniku, caaaaała miska ryżu, bo 'mamo jestem tak strasznie głodna!'. Czuję się paskudnie.
Zdjęcie moje z dziś, nudziło mi się troszkę.
xoxo, pierdolnik.