jesteś moim uzależnieniem, chociaż nie ukrywam, że wolałabym zamiast ciebie narkotyki, papierosy czy nawet alkohol. wykańczasz mnie bardziej niż wszystkie używki razem wzięte. niszczysz mnie bardziej niż one. przestaję jeść wszystkie posiłki, wykańczam mój organizm chcąc zrzucić parę kilo. zadaję sobie ból żyletkami aby zagłuszyć ból związany z tobą. płaczę nocami wylewając łzy w poduszkę i słuchając piosenek wpływających na moje emocje. nie radzę sobie. to do takiego stanu mnie doprowadziłeś swoją cholerną obojętnością.
szczerze nie rozumiem tego.
dlaczego tak na mnie działasz? dlaczego nie umiem przestać?
dlaczego niszczę sobie życie wiedząc jakie są tego konsekwencje?
dlaczego wiedząc, że jesteś obojętny nadal jestem w to zaangażowana?
jesteś wszystkim. liczysz się czasem nawet bardziej niż inni. skoczyłabym za Ciebie z mostu,
oddałabym za Ciebie życie, gdyby trzeba było, bo moje i tak już jest zepsute. zrobiłabym dla
Ciebie wszystko co byś tylko zechciał. tak zaślepiła mnie ta miłość, która jest podobno najpiękniejszym uczuciem. szczerze może i tak jest, ale tylko wtedy gdy jest odwzajemniona i naprawdę osoby są zgrane, zawsze mają temat do rozmów, bo inaczej wychodzi z tego jedynie mnóstwo błedów, litry wylanych łez, setki zużytych husteczek oraz nieprzespane noce, a czesem nawet liczne rany i krew spływająca ciurkiem po ciepłej skórze. to jest właśnie miłość. zawsze idzie w parze z nienawiścią, cierpieniem lub z zazdrością. nigdy samotnie...