photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

Zdj. Buchenwald.

 

"Pewnego dnia, kiedy już przymocowałem górną część blachy śrubami i zabrałem się do wiercenia dziur w głównym przęśle szkieletu skrzydła - instynktownie odczułem, że ktoś stoi za moimi plecami. Skoncentrowany na wierceniu kolejnej dziury, nie zauważyłem, że był to "Rudy". Przyglądał się chwilę, niezadowolony, potem warknął, że mogę złamać świder. Niespodzianie trzasnął mnie swoją łapą w twarz. Zalałem się krwią. W tym momencie straciłem świadomość, co robię. Zerwałem się z przysiadu na nogi i bez namysłu walnąłem "Rudego" wiertarką, pomagając sobie łokciem.
Krzywdy mu wielkiej nie zrobiłem. Byłem jednak pierwszym z więźniów, który tak gwałtownie i nieoczekiwanie sprzeciwił mu się. Koledzy pracujący obok mnie kiwnęli mi głowami z aprobatą. Dwóch Rosjan coś krzyczało do mnie, czego nie mogłem zrozumieć, gdyż w hali panował stale piekielny hałas terkocących wiertarek i młotów nitujących. "Rudy" na chwilę oniemiał. Potem ruszył w moim kierunku. Nie czekałem, aż mnie ponownie uderzy. Uciekłem do zejścia z pomostu, gdzie właśnie przechodził nasz niemiecki kapo. Był to nieszkodliwy i na ogół poczciwy Niemiec. Nosił czarny winkiel, gdyż dostał się do obozu za uchylanie się od pracy. Kiedy zobaczył moją okrwawioną twarz i ręce, z miejsca zapytał, co się stało?
Wyjaśniłem mu, że "Rudy" mnie tak urządził. Wtedy kapo powiedział, że to się musi raz skończyć. "Rudy" nie ma prawa bić więźniów, a do tego z innej grupy. On sam ma takie prawo, może każdego z nas załatwić. Jeśli nie bije, to dlatego, że więźniowie są potrzebni do pracy, a "Rudy" - głupi osioł - tego nie rozumie. - Chodź ze mną do majstra! - postanowił.
Poszliśmy.
Po drodze kazał mi twarz jeszcze więcej usmarować krwią. Kiedy dotarliśmy do kantorka zajmowanego przez naczelnego inżyniera hali, zza drzwi wypadł czerwony ze złości "Rudy". Widząc mnie w towarzystwie kapo - warknął coś pod nosem niezrozumiale i oddalił się w kierunku pomostu. Kapo spojrzał na mnie i powiedział: - Tak czy inaczej, ty zawsze pomyśl najpierw, zanim coś zrobisz. A teraz - klepnął mnie po ramieniu - walcz o swoją skórę, może trochę ci pomogę. - Zapukał i po odpowiedzi z zewnątrz - weszliśmy.
Zza biurka zerwał się niewysokiego wzrostu, łysawy, korpulentny mężczyzna, który z miejsca zaatakował: - Dobrze, że pan tu jest, kapo. Co to ma znaczyć, że więzień rzuca się na niemieckiego majstra? To przecież bunt. Ja natychmiast zamelduję waszemu komendantowi. Jak pan może na to pozwolić? - Byłem przerażony. Ze strachem spojrzałem na kapę. Ten tymczasem spokojnie wysłuchał - i powiedział: - Panie inżynierze. To ja odpowiadam za wszystko, co robią więźniowie. I to ja mogę każdego z nich wysłać na tamten świat! I żaden cywilny majster nie będzie mi się do tego wtrącać. On ma mi tylko zameldować, jeśli więzień robi coś źle. Ten więzień - wskazał na mnie - nie był dotychczas karany - i co? Ten rudy cap przyczepił się do niego, tak jak przyczepia się do innych i tylko przeszkadza w pracy. To nie jest w porządku. - Kapo skończył, a ja czekałem na wyrok. Inżynier chwilę pomyślał, a potem podziękował kapie. Mnie kazał umyć twarz nad umywalnią, mówiąc: - Proszę zmyć tę maskaradę z twarzy. To już niepotrzebne."

 

/ Wytrzymałem więc jestem / Tadeusz Sobolewicz

 

Dodane 26 STYCZNIA 2011
122