photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

Na zdjęciu brama obozowa w Sachsenhausen.



"(...) a potem skierowano nagich do łaźni, dokąd wpuszczano nas po kilkadziesiąt osób.
Nie kąpałem się dwa przeszło miesiące. Szybko podszedłem pod prysznic, ale jeszcze szybciej odskoczyłem. Lał się ukrop nie do wytrzymania. - Co, za gorąco wam, skurwysyny? - powiedział więzień z obsługi łaźni. - To wam zrobię chłodniejszą. - Podszedłem drugi raz. Odskoczyłem. Woda była tym razem lodowata. Porwałem kawałek leżącej z boku namiastki mydła i chciałem namydlić się. Niestety. Mydło nie pieniło się. Mazało tylko ciało. I tak umazany wskoczyłem na chwilę pod zimną wodę chcąc zmyć brud. Nie pamiętam, na ile mi się to udało. Wreszcie zziębnięty, ociekający wodą, stanąłem w kolejce po bieliznę i ubrania więźniarskie, które wraz z chodakami drewnianymi otrzymywał każdy po kąpieli. Trwało to wszystko parę godzin, zanim w końcu otrzymałem czerwony winkiel i numer 23053 na kawałkach płótna."

/ Wytrzymałem więc jestem / Tadeusz Sobolewicz


[Sachsenhausen]

"Zaledwie zamknęła się za nami brama obozu, a już na rozkaz esesmanów pięciuset osiemdziesięciu ludzi musiało stać w przysiadzie, jak gdyby miał to być symbol pokłonu złożonego murom ponurego budynku. Na wieży, będącej jego zwieńczeniem, widzieliśmy skierowany w naszą stronę karabin maszynowy i jego obsługę.
Z dala ode mnie, w drugim końcu kolumny, jacyś esesmani rozmawiają z więźniem. Wręcz komiczny wydaje się ten widok. Przed prawie klęczącym więźniem stoi z założonymi do tyłu rękoma esesman. Widok podobny do tego, jaki widywało się przy tresurze psów. Jeszcze nie było we mnie świadomości, że pies tutaj jest "kimś". Wkrótce z niesamowitym wrzaskiem zmuszają nas do wyciągnięcia się na ziemi. A kilku esesmanów swymi podkutymi butami skacze po naszych wyciągniętych na ziemi ciałach. Po głowach i piersiach. Jęki deptanych wzmogły jeszcze strach, że wkrótce któryś z nich wskoczy na moje plecy. Trwa to jak wieczność. W mózgu wprost się nie mieści, by to, co widzę i przeżywam, mogło być dziełem człowieka. A przecież był to dopiero początek.
Oto rozkaz przysiadu i polecenie, by wystąpili oficerowie.
Znam ich pięciu (...). Być może było ich więcej, ale chwilowo się nie ujawniali. Początkowo wydawało się nam, że może czeka ich lepszy los, a tymczasem zostali tylko dodatkowo pobici.
Po tym wstępnym przyjęciu zostaliśmy skierowani do kąpieli. Tam przy okazji zrabowano nam wszystko, co było jeszcze w naszym posiadaniu, następnie wydano obozowe pasiaki i popędzono wśród ryku esesmanów do obozowej kwarantanny. Jedyną własnością, jaka nam pozostała, były paski od spodni i buty."

/ Tamte dni / Kazimierz Rajner



Dodane 4 GRUDNIA 2010
229