Dzień wigilijny
Nagle któryś z chorych Niemców podniósł alarm. Skradziono mu wczorajszy chleb. Musiało się to pewnie stać w nocy. Pfleger rozkazał natychmiast chorym wyciągnąć ręce na wierzch koców. Potem, ogarniając wzrokiem całą izbę, zlecił kilku zdrowszym Niemcom przeprowadzić rewizję. Ci sprawdzali, co znajduje się na stołkach, stojących między łóżkami, a potem ściągali pościel z łóżek, miętosili sienniki i podgłówki, szperali między kocami. Już po paru minutach jeden z nich wydał okrzyk triumfu. Nie potrzebował nawet zdzierać prześcieradła z siennika. Na prześcieradle rewidowanego, którym był młody, wynędzniały, niedawno przybyły do rewiru i do Dachau w ogóle Polak - znaleziono niezbity dowód przestępstwa: okruchy chleba! Nikt przecież z nas, nie należących do obozowych prominentów, nie mógł sobie pozwolić na luksus jedzenia chleba, nie podłożywszy pod niego ręki, talerza, menażki czy gazety. Zbyt wielką wartość miały okruchy i nie mogły się one walać po prześcieradle.
Przyznam się, że z mieszanymi uczuciami patrzyłem na nieszczęśnika, wywleczonego już na środek izby i bestialsko kopanego przez sforę rozjuszonych Niemców. Musiał być strasznie głodny, to było pewne. Niewielką różnicę chyba stanowiła dlań zwiększona rewirowa porcja chleba (chorzy więźniowie przebywający w rewirze otrzymywali jeszcze wówczas - 1941 roku - jedną trzecią bochenka). Ale głodni byliśmy przecież niemal wszyscy i sam głód nie usprawiedliwiał. Obozowe prawo, surowo karzące za kradzież chleba, weszło nam w krew. Przyzwyczailiśmy się myśleć tymi kategoriami.
(...)
Dla Pflegera sprawa była prosta. On sam należał do grupy prominentów i uważał, że za każdą kradzież, a zwłaszcza taką, której ofiarami padają oni - prominenci, trzeba karać z całą brutalnością. Pewnie tylko nie przyszło mu do głowy, że on - tak jak setki jemu podobnych - codziennie okrada z jedzenia nie jednego, a nas wszystkich, trzydziestu kilku chorych leżących w jego izbie. Że codziennie na oczach wszystkich pożera po kilka menażek najgęstszej zupy, wybranej z samego dna kotła przeznaczonego dla nas! Że co dwa, trzy dni smaży sobie skradzione nam kartofle na margarynie, pochodzącej również z uszczuplenia naszych porcji! Że za skradzioną nam zupę i kartofle "organizuje" chleb! Długa byłaby lista kradzieży pflegera, stojącego tak twardo w obronie uczciwości.
Nieszczęsnego, zbitego człowieka wyciągnięto na środek izby. Podsunięto mu stołek i kazano nań wejść. W ręce wepchnięto mu inny stołek. Na wyciągnięte ręce ze stołkiem narzucono kilka złożonych koców. Potem przykryto go całego - wraz z głową - kocem i rozkazano robić przysiady. Maltretowanemu człowiekowi, chwiejącemu się na nogach, osłabionemu już i tak chorobą - wkrótce zaczęły opadać ręce, z wysiłkiem dźwigające stołek z kocami. Jeden z Niemców przytrzymywał go wtedy, a pfleger z rozmachem, gdzie popadło, walił prętem w wychudzone do ostatnich granic ciało. Spod koca dobywał się wtedy przyduszony pisk katowanego człowieka, który nadludzkim chyba wysiłkiem unosił nieco ręce mdlejące pod ciężarem. W końcu nie skutkowało już i bicie. Stołek i koce wypadły mu z bezwładnych rąk, a on sam, zemdlony, zwalił się z łoskotem na podłogę. Pfleger i jego zausznicy porwali go i wyrzucili do umywalni. Wkrótce potem łóżko nieszczęsnego chorego było wolne. Za kradzież chleba został wyrzucony z rewiru. Poszedł z powrotem do swojego bloku. Pfleger wymierzył mu dość łagodną karę chyba tylko ze względu na uroczysty dzień wigilijny; nie oblał go bowiem wodą i nie wyrzucił nago na trzaskający mróz, albo od razu nie udusił wodą, puszczając lodowaty jej strumień przez wciśnięty do ust wąż gumowy. A może po prostu uważał, że szkoda zachodu na wymyślanie katuszy dla sprawcy kradzieży, ledwo trzymającego się na nogach? I tak, pozostawionego bez żadnej pomocy, za dzień, dwa powiozą do krematorium."
/ Tadeusz Gędziorowski - "Dachau" /
25 LUTEGO 2025
13 LUTEGO 2025
24 LISTOPADA 2024
8 LISTOPADA 2024
23 PAŹDZIERNIKA 2024
9 PAŹDZIERNIKA 2024
25 WRZEŚNIA 2024
28 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisynecat
6 godz. temu