"Mycie odbywało się chaotycznie, w nieopisanym bałaganie. Trzeba było rozebrać się do pasa, następnie, popędzani kijami przez blokowych, biegliśmy co sił starczyło do oddalonej około dwustu metrów umywalni. Urzędujący tam z drągami w rękach blokowi okładali po gołych plecach myjących się więźniów, przynaglając w ten sposób do pośpiechu. Niektórzy nie zdążyli nawet nosa zamoczyć, a o obtarciu się już w ogóle mowy nie było. Ociekając wodą, w takim samym tempie wracaliśmy na swój blok, gdzie można się było z grubsza wytrzeć i ubrać. Proceder takiego mycia odbywał się bez względu na porę roku i warunki atmosferyczne. Mogło być trzydzieści stopni mrozu, deszcz, czy zawieja śnieżna, nic nas od tego nie zwalniało."

"Kiedy przeniesiono nas do Nowego Obozu, szef Likierski przyniósł do kuchni młodego, czarnego kota - był on potrzebny, ponieważ gryzonie z pola podkradały się do kuchni i magazynu. Kotek dobrze się czuł za drutami - wyrósł. Łaził po blokach, zaprzyjaźnił się z więźniami, był przez nich pieszczony, bo niejednemu, być może, przypominał dom rodzinny. Na kilka dni przed świętami kotek zginął. Nie przychodzi jeden dzień, drugi, dziesiąty. Zniknął jak kamfora. W jakiś czas po Nowym Roku, podczas kolejnej rewizji, jakie od czasu do czasu przeprowadzano w barakach, w sienniku pewnego więźnia znaleziono kawałek kociego ogona. Likierski przywołał owego więźnia, zapewniając go, że nic mu za to nie grozi, jeżeli powie prawdę, jak z tym kotem było. Więzień powiedział prawdę. Pewnego dnia, na kilka dni przed gwiazdką, późnym wieczorem, kiedy już wszyscy spali, na bloku "A" pojawił się kot. Obydwaj z kolegą złapali go i w ubikacji zadusili. Tam też oporządzili, a odpadki wyrzucili do kloacznego dołu. Mięso gotowali w puszkach po konserwie na żelaznym piecyku, który ogrzewał salę. W ten sposób zorganizowali sobie "wspaniałe święta". Byli to młodzi chłopcy, którzy nie otrzymali paczek. W jaki sposób i dlaczego koci ogon dostał się do siennika, pozostało tajemnicą konsumentów kociej pieczeni."


/ Za drutami Stutthofu / Wacław Mitura