Błędny Ognik
-----------------
Kiedy siedzę w mrocznym pokoju
I próbuję wzrokiem przebić zasłony mroku
Dostrzegam drobne światełko
U kresu wzroku zasięgu
Lecz znika ono prędko
Gdyż mknie jak by było w pociągu
A ja piechotą próbuję je dogonić
Czy mógłbym je zranić?
W końcu je w dłonie łapie
Zaciskam je w swojej łapie
Lecz nie potrafię zgnieść
Nie potrafię go zniszczyć
Patrzę się w nie jak bym chciał je zjeść
Próbuję wzrokiem je przeszyć
A ono świeci nikłym światłem
I w niebieskiej poświecie stałem
Utonąłem w rozkoszy
Wchałaniałem każdy promyk słodzyczy
Trwałem tak w oczekiwaniu
Radowałem się chwilą ostoi
Już nie myślałem o zabijaniu
Lecz pokój długo nei ustoi
W końcu to nie ja czerpałem
I to nie ja się w nie wpijałem
Zabiła mnie nadzieja
W dobroć tego stworzenia.