Szukam siebie w poniedziałku.
W liczbach małego nieporządku i systemie siódmym, zainspirowanym.
Deszcz pada. Lubię deszcz.
Lubię jak tak jak teraz, wspaniałomyślnie napierdala, ładnie komponując się z moim myślami, jak płucze całą uliczną niedoskonałość z ludzkich brudów nie pozostawiając nic. Lubię parapety pełne wilgoci, które smakując wiatru psują sie od nadmiarów ciszy popołudniowej.
Pochłonięta jestem niczym i nic zamierzam robić przez resztę dnia.
Będe się resetować zalogowana pod kołdrą, rozdłubując wspomnienia ostatnich dni, które rozgnieździły się w mojej głowie niczym litery łapane garściami u progu świata w kwadraty mimo-wolnego szaleństwa.
Zawsze, kiedy tak zamykam oczy, miliony myśli zaczynają kłębić się w mojej głowie. Biją się ze sobą jak ptaki, uderzając skrzydłami w czaszkę, powodując ból.
Myśli bez imion, adresów, linii papilarnych. A jednak są, nie pozwalają odejść zostawiając mnie samą. Są obecne, ich są dłonie czasu, ich są zmysły pragnień, są koloru moich oczu.
Tu tu tu : [url]http://sage.ownlog.com/[/url]