W granatowym, puchatym mroku rozsypuję się jak domek z kart i zapadam równie granatowo w ciepłe nic. Nic jest ciepłe i brzmi jak muzyka fauniego labiryntu, więc wsiąkam w nie koncertowo, zostawiając plamy czerwieni z krwawiącej duszy. Krwawię czerwono i ciepło wewnątrz tej próżniowej bańki, chyba nie jest dobrze, chociaż na pewno nie jest źle.
Odarta skutecznie ze złudzeń i domysłów stoję nago pośrodku całego tego rozprężenia innego odzienia nie znalazłszy. Poczucie klęski pod poczuciem sukcesu, sukces pod ekscytacją; ekscytacja pod pragnieniem i pragnienie maskowane niewystarczająco pustotą i matowością oczu.
Dupa kurwa.