Bełkot szaleńca wypływa z wszystkich otworów mojego gnijącego w waniliowym aromacie ciała. Mój mózg jest pusty i chłonny, możesz napełnić go czym chcesz i oby Panie była to historia, chemia, wok i jeszcze kilka innych przedmiotów które stają mi ością w gardle, bluźnierczą pałą lufą bombą gałą na papierze. Mój umysł jest pusty i chłonny ale nie potrzebuje iluminacji, bo iluminizm wyszedł z mody odkąd święty Tomasz dał się pokryć świeżą warstwą pachnącej gleby; nie potrzebuje łaski wiary i dowodów na istnienie siedmiu cudów zamieniających wodę w wino, krew w wodę i majtki w pokrzywy.
Umysł mój pusty i chłonny na kształt gąbki o typie budowy leukon, który tak jak gąbkę można zmielić bez szkody, bo zejdzie się w formę pierwotną będąc zmielonym do pojemnika z cieczą - otóż umysł ten właśnie potrzebuje, Panie, wiedzy, najlepiej od zaraz. Tak, żeby mógł się zająć czymś bardziej przydatnym umysłoemu humaniście niż pp, na przykład doświadczeniami życiowymi, które mogą być pomocne w formułowaniu własnego zdania na każdy temat.
Weekendową porcję rozmowy uznaję za wyczerpującą temat. Napełń mnie historią, Panie, wlewaj mi ją uszami, czy którędy tam już chcesz. Przy okazji dziękuję za każdy oddech, który mogę dublować swoimi nieudolnymi płucami, za te wszystkie gesty, które mogę tylko oglądać i powtarzać, i za przyjazne chlupanie ciepłej czekolady.