No to już po urodzinach, albo raczej po imprezie, bo przecież do urodzin jeszcze prawie tydzień.. Było naprawdę fajnie, chociaż to ciągłe latanie wszędzie, do każdego, po coś było dość męczące. Ale to w końcu moja impreza urodzinowa. No, nasza, bo jeszcze Sylwusia. Koniec tego przedimprezowego ciśnienia, koniec ustaleń, jest spokój, trzeba odpocząć...
Chyba zacznę żyć od jednego ważnego wydarzenia do drugiego.. Czekam teraz na kolejne...
Czasem jest dobrze. Ale czasem... Po prostu mam dosyć. Zrozumcie.