Wakacje uciekają mi niebezpiecznie szybko. Zdecydowanie za szybko. I nic z tym nie robię, nie podoba mi się to. Już prawie połowa za mną, a ja czuję, że je przewaliłam właściwie na nic. A miało być inaczej.. No cóż. Trudno. Jutro domówka u Szczoci i mam nadzieję, że naprawdę będzie dobrze. Że nikt ani nic tego dnia mi nie zepsuje. Potrzebuję takiego dnia, oj tak. No, a za tydzień już Kołobrzeg, Woodstock.. I czyżby znowu opierdalanie się aż do końca wakacji? Boję się roku szkolnego. Czwarta klasa, maturalna, przeraża mnie. Przeraża mnie matura, dyplom... A chyba najbardziej przeraża mnie ta dorosłość. Dojrzałość. Chyba się pogubiłam, nie wiem co chcę robić w zyciu, kim być, totalnie nic nie wiem. Dotąd było dobrze, musiałam się tylko uczyć. A teraz? Za niecały rok się to zmieni. Muszę znaleźć w sobie siłe, żeby mnie to nie przerosło całkowicie...