Co jakiś czas ta myśl nie daje mi tutaj spokoju
że los ze mnie zadrwi i każe w mig szukać sposobów
na to by przeżyć każdy dzień bez dachu nad głową
i skazać siebie na zgnicie, by przegnać tu świadomość
Bo po co mi ona, gdy tylko instynkt przetrwania
i czasem monotonia każe mi stygnąć, by tlić gdzieś w bramach
ostatnie światełko nadziei aby ujrzeć coś, co odda człek w zamian
za piekło na ziemi - i z butelką go spotkać, gdy mknie z rana
z własnego mieszkania prosto pod śmietnik
bo na trzeźwo piekła przy małżonce nie może zdzierżyć
więc spija czasem coś, by przegnać chmur bezlik
nad jego głową - więc rozmienia się na drobne, by przeżyć
To moja jedyna obawa życiowa od zawsze
że zanim skończę na dnie, będę szukał schronienia wciąż w walce
o to, by mi nie doskwierał przynajmniej na chwil parę
mróz i smród z miejsc, w których wcześniej bywałem
Wizja bezdomności paraliżuje mnie wciąż i budzą
się we mnie demony, które nad przemocy studnią
robią co chcą ze mną od wewnątrz, a nadmiar emocji studzą
tylko Ci, którzy szukają miejsc, gdzie jest ciepło i sucho
4 dni temu
8 CZERWCA 2025
2 CZERWCA 2025
1 CZERWCA 2025
27 MAJA 2025
24 MAJA 2025
21 MAJA 2025
21 MAJA 2025
Wszystkie wpisy