Co z tym kolegą życia?

Odzwyczaiłem się już od tych rymów

które powstają u mnie pod wpływem pozytywów

dlatego pisząc ten potok słów

czuję się nieswojo tu

bo gdy był tu letarg, najpierw mnie gorszył w piciu

lecz teraz jest mi go łatwiej się pozbyć w życiu.

Już czuję, że zaczyna w tym wpisie wiać nudą

to świadczy o mym rozwoju, no bo jak długo

mam jeszcze pisać o tym, co wynika z głupot

za które mogę winić tylko siebie z brawurą?

Za dużo tego było

i gdy już czuję że nie mam nic do dodania

same się od niechcenia piszą te opowiadania

nie chcę tutaj zawierać tego co mam w planach

bo i tak nici z tych planów, nie obchodzi mnie to co za dnia

wydarzy się nazajutrz, skoro czas gra na czas,

choć właściwie to na akord

uodparniając nas na hardkor

który nastawił nas na to

że chcąc się wykrzyczeć życiowym igraszkom

pozostaje nam się nacieszyć tylko randką

A gdy przyjdzie co do czego

życie wchodzi nam głęboko w odbyt, i do tego z kolegą

żeby się pozbyć tej klątwy, odmień swą doczesność

i Ty zacznij życiu wchodzić od dupy strony poprzez obojętność

Po co mięknąć? Po prostu zrób to, lecz pozbądź się życia kolegi

bo ten miłosny trójkąt jest po to by przegrywać w loterii

o własne życie, zatem czyż nie czas już wypełnić po brzegi

swoje wnętrze czymś co Twój los odmieni?

Reasumując

możesz się pozbyć siebie:

wtedy życie z kolegą znajdzie ofiarę losu

z którym znowu stworzą rubaszny tercet

możesz się pozbyć życia:

lecz akurat to jest sposób

na to by z kolegi po Twojej śmierci wyszedł plugawy perwers

możesz się pozbyć kolegi:

ja wybrałem tą opcję bym poczuł

jak dużo jest dobra, które drugi człowiek chowa pod sercem

Co lub kto jest kolegą Twojego życia

i czego się pozbędziesz byś coś mógł ocalić?

Odpowiedź na to pytanie jest ciężka zazwyczaj

bo to wymaga od każdego z nas mniej lub więcej odwagi.

Kolegą mojego życia od zawsze była nadgorliwość

która zrodziła kompleksy i wyrzuty sumienia

pozbyłem się go pasją i czymś co dało żywioł

bym nie zwariował gdy patrzyłem jak powoli umierał.