Hej haj heloł.
No więc. Coraz bardziej przytłacza mnie ilość zadań, prac, zdań, wypowiadanych na lekcjach - a co gorsze - tych, które powinny zostać wykonane/wypowiedziane w domu. Jednak nic to, bo, helou, trza się wziąć do pracy, rodacy. Dupa w troki i zapierdalaaamy!
Głowa mnie boli, ot co. Wręcz za mocno mnie boli.
Może się spotkamy znów po kilku latach
Może właśnie tutaj lub na końcu świata
Będziesz wtedy inna - ja wciąż taki sam
Może nam się uda zacząć jeszcze raz
Dzisiaj muszę odejść - już mnie nie zatrzymuj
Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło
Rozstawiłaś straże wokół moich snów
Daj mi wreszcie spokój - dosyć mam już słów
Dzisiaj doszłam z koleżanką do tego, iż wiemy, dlaczego nienawidzimy Łobza. Otóż, spotkałyśmy się przed pewnym super-sklepem, a tu przed nim nasze dwie byłe nauczycielki. Na jej tekst "No, Pani Przewodnicząca, ja Ci tu chciałam piwo postawić, a tu nic! Mojego kumpla nie ma, a sama nie wejdę, bo głupio..." dwie mijające nas dziewczyny, znane z widzenia, zmierzyły nas wzrokiem pełnym politowania. Skonsternowane poszłyśmy na ławkę, odprowadzane spojrzeniami super-sąsiadek-całego-świata, wystawiających głowy na balkony, z notesikami schowanymi za plecami, najprawdopodobniej. Żeby zapisać kto, z kim, jak gdzie, wiecie...
Smutny jest fakt, że wszyscy wiedza kiedy i z kim jesteś. Stojąc pod monopolowym stajesz się urżniętym do nieprzytomności prawie pijakiem. A jak jesteś z puszką piwa, choćby pustą, dowie się o tym cioteczna babka Twojej matki z Kanady, z tą różnicą, że chlałaś z menelami trzydzieści Lechów na głowę. To wole przykłady, oczywiście, ale sens zrozumiecie, nie?
Cholerna, globalna wioska. Czuję się jak w zabitej dziurze,gdzie każdy każdego zna. Nie chodzi mi tu już nawet o to, że ubarwione teksty dostaną Twoi rodzice. Znajomi. Rodzina. Ale o to, że całe miasto wszystko wie, nawet to, czego nie wie. Ktoś powie komuś, ktoś coś dopowie, bo tamten powiedział... Nienawidzę tego. Po prostu nienawidzę. Zero prywatności, a przecież nikt nie będzie siedział łazience własnego domu, bo na korytarz może przecież wpaść listonosz, który też to i tamto wyłapie.
Takim więc sposobem przesiedziałyśmy na ławce dwie godziny, z uśmiechem rozmawiając na temat mijających nas osób, które notabene miny miał różne, od "ale żal" po "dlaczego one nie mówią mi dzień dobry?" Bez komentarza po prostu, bez komentarza.
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Tak zupełnie serio, to jest naprawdę uciążliwe. Cokolwiek nie robisz, wszyscy to wiedzą. I wychodzi na to, że Ty nie wiesz, gdzie i z kim byłeś, ale inni wiedzą lepiej, więc nie masz się co martwić, ahaaha!
// co do zdjęcia - "my zasadzimy, zasadzimy ziarno..."
Kolor taki, bo nie inny. Znowu mam lenia na zmiany.
Jakbyście chcieli się coś dowiedzieć o Mercesi, wiecie, z kim się prowadza, co je na przerwie w szkole, ile ma zębów, to wiecie, do Łobza i zapytać pierwszą lepszą osobę ;)) Gwarantuję, nawet ja tego nie wiem. To takie zabawne ;))
Ech.
//"majbi aj em a hartbrołker?"
Och! Nawet dwa. A bezczeszczenie "sex, drugs and rock`n`roll" to już przesada, młah. No.
Siemka Wam na noc.