jest tęsknotą wypisaną na wczesnozimowym niebie ukrytą w zapachu okrutnego powietrza.
its christmas time, guys!
jakoś tak w zeszłym roku to było głębiej i mocnej, a tym razem głębiej to mam to gdzieś.
odkrywam, że istota magii świąt ma dla mnie swoje źródło w miliardach lampek porozwieszanych po całym mieście.
udowadniam swą hipokryzje twierdząc, że nienawidzę oszustów przy jednoczesnym pozwalaniu na oszukiwaniu mnie na każdym kroku.
nawet jeśli chodzi o kwestię dziadka mroza.
przezornie przed świętami uskuteczniam oczyszczanie organizmu mając świadomość, że powstająca w chwili obecnej liczba ciast bedzie pokusą, której tak marna istota jak ja nie będzie w stanie się oprzeć.
chyba z okazji wieczornego wymarszu wrzuce bułkę do nieistniejącej już zaspy.
zdziwieniem napawa mnie fakt, że można sprzątać codziennie i dalej siedzieć w bałaganie.
nie wiem czy christmas songs sa dobrą alternatywą, nie wiem czy cokolwiek nią jest.
jestem jednak pewna, że nie mogę już śpiewać własnej wersji ol i łont forr christmas i że pogo podczas szkolnych jasełek bylo wyborne.
nawet jeśli zostałam z niego wyprowadzona przez pana szanownego profesora wychowawcę twierdzącego, że zawali się sufit.
uśmiecham się szeroko do wizji świąt bez telefonu i sylwestra z dwójką - dzięki nim czuje się jak człowiek wolny.
moje dziewoje - przejebane! cytując klasyka.