zeszłorocznopodgórzowe, bo zorientowałam się, że nie mam żadnych tegorocznych.
jestem z siebie absolutnie dumna, że rok miniony mam zafolderowany w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
że wszystko zamknęło się w kilku piosenkach, kilkuset kubkach kawy i tym czymś, czego brakuje mi teraz w powietrzu.
żeby oszukwiać się, że mamy coś zupełnie innego niż mamy nie trzeba mi teraz wiele.
bardzo lubie te pełne refleksji spacery z elvem podczas których zwracamy na siebie ogólną uwagę ludzi drwiących z tego, że on sobie ze mną otwarcie pogrywa, rojac sobie, że bawimy się w berka.
osobiście przyrzekam sobie poświęcać odrobinę mojej cennej atencji na plakaty porozwieszanie po krakowie.
dziś spełniło się jedno z moich największych marzeń - hey daje koncert, ahahaha.
i już odpowiedziałam sobie, co chciałabym dostać na mikołajki.
wbrew pozorom dzień dzisiejszy był (jest?) całkiem niezły.
nie wyłączając porannej godziny na basenie, kiedy to oddawałam sie imitacji zachowań orek bądź innych organizmów wodnych, powodując radość swoją i ogółu.
a takze podczas przemierzania korytarza ślizgiem, doprowadzajac sie do wesołej ekstazy.
obiecuje sobie redukcje gnoju w pokoju i podjęcie działań majacych na celu minimalne zredukowanie mojej absurdalnej niewiedzy,bo
scio me nihil scire.